Zbliża się wielkimi krokami bardzo ważny bieg z mojego punktu widzenia, start na 67 km podczas festiwalu ISTRIA 100 w Chorwacji. Dokładnie 15 kwietnia o 9:00 ruszę na trasę licząc, że dotarcie do mety zajmie mi nieco ponad 5 godzin. Impreza w Chorwacji cieszy się wśród Polaków dużym zainteresowaniem od lat, ale w światowej hierarchii nie znajdowała się dotychczas zbyt wysoko. Dotychczas, bo w 2023 roku jej wartość (pod wieloma względami) mocno wzrosła.
Żeby nadać tło całej sytuacji – UTMB, czyli największy i najbardziej rozpoznawalny festiwal biegów górskich na świecie został jakiś czas temu wykupiony przez organizację Iron Man (tą od triathlonu). W sezonie 2021 w środowisku górskim miała miejsce lekka konsternacja, co to dokładnie będzie oznaczać dla samych biegaczy? W tej chwili możemy już mówić o tym otwarcie. Nowy, duży inwestor wykorzystuje swoje doświadczenie w komercjalizacji biegów górskich i robi to po mistrzowsku.
W chwili obecnej jeśli chcesz wziąć udział w Festiwalu UTMB musisz w pierwszej kolejności zdobyć „running stones”, czyli swego rodzaju losy na loterie. Losy są przyznawane za udział we wskazanych wydarzeniach, wchodzących w skład „kalendarza wydarzeń UTMB”. Czyli najpierw musisz zainwestować siano i kondycję w bieg z listy, którą wskazuje Tobie UTMB, a potem dodatkowo musisz ściskać kciuki za wylosowanie Cię do udziału w festiwalu UTMB. Po takich 'eliminacjach’ wydanie kilku tysięcy pln na wpisowe, wyżywienie i pobyt w Chamonix to błahostka.
To wszystko ma ze mną wspólnego tyle, że nie posiadam żadnego „running stones” w chwili obecnej, a bardzo zależy mi na starcie w UTMB – z powodów ambicjonalnych, konstrukcji mojego kontraktu z Asicsem oraz z czystej i szczerej chęci bycia częścią tego najważniejszego wydarzenia w świecie biegów górskich. Nie posiadam kuponów na losowanie i już ich nie posiądę, bo dawno jest po zapisach i po losowaniu. W tej jeśli chcę wziąć udział w Festiwalu UTMB, muszę zająć miejsce w TOP3 jednego z biegów wchodzących w skład wspomnianego wcześniej „kalendarza wydarzeń UTMB”, takim biegiem jest ISTRIA 100 i dystans 67 km, który w przypadku zajęcia miejsca w TOP3 da mi możliwość startu na Festiwalu UTMB na 56 km.
Wydaje mi się, że z moim aktualnym rankingiem w światowych biegach górskich, UTMB to jedyny festiwal obok Górskiego Festiwalu Ślężańskiego, na który nie mam możliwości, ani koneksji, wbić się tylnymi drzwiami. Muszę być w TOP3, na którymś z ich biegów i kropka.
System działa – w Chorwacji będzie rzeź niewiniątek
Będę szczery, i być może bezczelny, ale uważam, że patrząc na historyczne wyniki z zawodów ISTRIA 100, jechałbym na ten bieg jak na urlop. Zrobiłbym dobry bieg na 850 pkt. i temat byłby załatwiony. Jednak system stworzony przez Iron Man’a i zaadaptowany do biegów górskich (niestety dla mnie) działa świetnie. W podobnej sytuacji do mojej znajduje się w Europie i nie tylko, bardzo wielu zawodników z najwyższej półki. Są mocni, ale nie koncentrowali się dotychczas na zbieraniu „running stones”, albo nie zostali wylosowani. Dla nas wszystkich ostatnią deską ratunku jest bycie w TOP3, chociażby podczas Festiwalu ISTRIA 100.
Powyżej lista faworytów na podstawie rankingu UTMB index (to jest baaardzo podobny ranking do ITRA, nawet powiedziałbym, że zerżnięty, ale ubrany w lepsze opakowanie i kompatybilny z całym systemem zapisów na UTMB). Swoją drogą genialnie w swojej prostocie jest to, że zawodników na liście startowej można posegregować na podstawie rankingu.
Z szacunku dla czytelników bloga, Stiana Angermunda nie będę przedstawiał, wspomnę tylko, że to aktualny Mistrz Świata w biegach górskich. Drugi na liście Włoch Andreas Reiterer to facet, który przed 2 tygodniami został 3 raz z rzędu Mistrzem Włoch w biegach trailowych, jest też aktualnym brązowym medalistą Mistrzostw Świata na dystansie Ultra. Portugalczyk widoczny na 3. pozycji to dla mnie zagadka, znalazłem kilka biegów z 2018, gdy robił regularnie po 880 pkt., ale ostatnie sensowne bieganie zaliczył w 2021 roku. Ma 38 lat, więc to nie jest tak, że gość „się skończył”. Kolejny jest Peter Frano, najlepszy biegacz górski ze Słowacji. Z Peterem rywalizowałem 5 razy, nasz bilans to moje 2 wygrane i 3 wygrane Petera. Słowak specjalizuje się w tak długich biegach, dla mnie to wejście w nowe rewiry, ale z kolei dla mnie korzystniej jest, gdy trasa jest w miarę płaska, a taką mamy w Chorwacji.
Pozycję za mną zajmuje Nowozelandczyk Scotty Hawker. Również ma mało świeżych wyników w systemie, ale żeby uświadomić klasę tego gościa, to w 2019 roku zajął 3. miejsce na głównym dystansie UTMB, w 2021 był 2. na dystansie CCC. Na liście startowej znalazłem również Francuza mieszkającego na co dzień w Szwajcarii – Kevina Vermeulen’a, który ma na koncie m. in. 4. miejsce podczas Mistrzostw Europy, gdzie ja zająłem 23. lokatę.
Łącznie 7 gości z rankingiem, który pozwala na wygranie 99% biegów górskich na świecie. Do tego dojdzie na pewno 2-3 zawodników, o których świat nie słyszał, a którzy potrafią pobiec bardzo mocno. Resztę – „tych słabych” z rankingiem poniżej 830 pkt. nie liczę.
Moja prognoza jest taka, że żeby być w TOP3, trzeba zrobić w Chorwacji bieg na powyżej 900 pkt. W historii polskich biegów górskich tylko dwóch gości tego dokonało. No będzie ciężko, że tak powiem, ale będę walczył
Trenowałem ciężko
I czuję się obecnie nieco przytłoczony wykonaną przez ostatni okres pracą. W marcu zaliczyłem łącznie 86 godzin treningu. W zasadzie po tygodniu przerwy od maratonu w 2:19, rąbałem tydzień w tydzień po 14 jednostek tygodniowo. Pobiegłem po drodze bez ani jednego treningu asfaltowego półmaraton w Warszawie w 1:07:35 i zaliczyłem łącznie przez 30 dni 9 treningów górskich dłuższych niż 30 km i 5 treningów dłuższych niż 40 km. 14 razy wjechałem na Alpe du Zwift, w tym raz trzykrotnie w ciągu jednej sesji (4 h na trenażerze). Wisienką na torcie były treningi na schodach mechanicznych, na które jeździłem po to, żeby na nich pobiegać. W skali bólu i wysiłku jaki generuje dany trening, wykonanie podbiegów na schodach: 20′ + 10′ + 6′ + 4′ + 2′ + 1′ było dużo trudniejsze niż zrobienie 1:07 w połówce w Warszawie. Dobrze obrazującą statystyką jest to, że w całym marcu przywaliłem łącznie 42 tys. metrów UP.
Tylko raz w życiu miałem mocniejszy miesiąc treningowo – gdy całe 4 tygodnie lutego 2021 przesiedziałem na Teneryfie na obozie z Kamilem Leśniakiem, Bartkiem Przedwojewskim, Andrzejem Piotrowskim i Mateuszem Kaczmarkiem (z tego grona nadal mam najmniej medali seniorskich MP). Zrobiłem wówczas 87 h treningu i w tym 40 tys. metrów UP. Wtedy byłem mega mocny do połowy sezonu, a potem zaliczyłem długi zgon trwający od sierpnia do końca roku. Liczę, że tym razem organizm poradzi sobie z wykonaną robotą.
Otwarcie należy powiedzieć, że to jak trenowałem teraz nie jest rozsądne. Takie trenowanie nazywam metodą: „Rozjebię się, albo będę nie do rozjebania”. Pisząc ten tekst 5 kwietnia jest mi bliżej do pierwszego wariantu. Czuję olbrzymi ciężar wykonanej pracy i trochę się boję. Z drugiej strony po maratonie w Sevilli zrobiłem rachunek sumienia i powiedziałem sobie, że jak mam robić podobny trening jak rok wcześniej i być w TOP20 – TOP50 na świecie w biegach górskich, to „nie ma o co grać”. Wolę zaryzykować zajechaniem organizmu, sprawdzić gdzie leży limit mojego ciała i być może z mniejszym prawdopodobieństwem, ale zagrać o TOP10 na świecie. Przez 12 lat rozwijałem się i nadal to robię, bijąc życiówki bo nie boję się ciężkiej roboty i nieustająco wyciągam wnioski z treningu. Mój aktualny wniosek jest taki, że w tym roku kończę 31 lat, jestem w złotym wieku do biegania siłowo-wytrzymałościowego, zdjąłem z barków ciężar projektu „140 minut” i od wielu lat dążyłem do miejsca, w którym mam całe życie poukładane pod mocne trenowanie. Kiedy mam ryzykować z obciążeniem, jak nie teraz?
Ale nie tylko ciężar fizyczny mnie dogniata.
Nie wiem czemu, ale zbudowałem wobec siebie bardzo dużą presję. Nie jestem pewien, czy dobrze sobie z nią radzę. W życiu prywatnym mam przed sobą wiele wyzwań, Asia jest bardzo dzielna w ciąży, ale potrzebuje coraz większego wsparcia. Ja coraz częściej myślę o tym, że po narodzinach córki chcę być z nią jak najczęściej. To wszystko powoduje, że na bieg w Chorwacji patrzę jak na wyzwanie, któremu jeśli nie podołam, to zawiodę najbliższych, siebie i kibiców. Mam aktualnie w życiu złoty czas – powiększy się nasza rodzina, co zawsze było dla mnie bardzo ważne, w sporcie trzaskam super wyniki, realizuję się z powodzeniem w pracy zawodowej jako trener i chyba boję się, że ta passa samych sukcesów musi się skończyć. Ja tego nie chcę, i się boję. Czyli to chyba presja i stres? Czy to nie paradoks, że w tak świetnym życiowo czasie, ja się boję, że sukces może mieć swój koniec?
Mam znajomego, który mawiał w takich sytuacjach: „Co Ty się będziesz człowieku bał?! Byłeś w Wałbrzychu po zmroku i wróciłeś stamtąd? – Nic Cię nie złamie.”
Tym uśmiechem kończę.
Zdj. Jacek Prondzyński
IG: @j_prondzynski
Andrzej, mam wrażenie, że trochę za dużo czasu wolnego czasu Ci się zrobiło po zejściu z objętości i za dużo myślisz:) Odpocznij sobie porządnie przez te kilka dni i naprawdę będzie dobrze. Uważam, że wyjątkowo szczęśliwie się to dla Ciebie złożyło, że akurat kiedy będziesz musiał zmierzyć się ze światową czołówką górską, to dzieje się to w momencie jak jesteś w życiowej formie na płaskim (podpartej bardzo solidnym przygotowaniem pod góry) a trasa będzie wybitnie sprzyjać Twoim atutom. Poradzisz sobie, jestem pewien. Powodzenia:)
Właśnie o tym pisałem xD
Dzięki!
Bardzo się cieszę, że wykonanie zadania „140 minut” nie spowodowało braku motywacji, a wręcz przeciwnie, w pełni koncentrujesz się na tej ciekawszej części Twojej kariery czyli biegach górskich.
Jeszcze tylko drobna uwaga, powinno być „running stones”. Aż mną wstrząsało trafiając w tekście parę razy na te nieszczęsne „stons”.
Powodzenia w Chorwacji!
No tak, człowiek przez 12 lat wykazuje się konsekwencją w dążeniu do celu, ale i tak w miesiącu po realizacji projektu dobrze, gdy wykaże się brakiem spadku motywacji i konsekwencji w treningu 🙂
Błędy poprawione. Przekazałem uwagi wydawcy. Pewnie gdybym miał jakiś kamień, to bym się nie pomylił, a tak tylko o nich słyszałem 😀
Dzięki!
I ten ostatni cytat był zbędny😀. Pozdrawiam z Wałbrzycha! Miasto jest
bardzo bardzo spokojne!
Wałbrzych na propsie. Zrobiłem tam kiedyś 300 metrowy finisz podczas półmaratonu, do bramy… startowej 😀
Okazało się, że finisz jest jakieś 400 m dalej. Było to jeszcze w czasach, gdy biegało się na 3 pętlach. 🙂
Jestem w podobnym momencie oczywiście w innej skali 🙂 za tydzień start w maratonie, miesiące przygotowań, życiowa forma i niepotrzebnie nakładam presję. Trzeba się skupić na procesie, zadaniach do wykonania, być tu i teraz a wynik się zatroszczy o siebie 😉 powodzenia!
Btw. Super podcast u Kuby! 😃
Trzymam kciuki za dobry występ. Z drugiej strony ta presja jest świetnym batem do codziennych treningów, ale warto mieć narzędzia i umiejętności, żeby rozbroić tę bombę przed samym biegiem. 🙂
Dzięki za dobre słowo!
Powodzenia, będzie dobrze!
Gratulacje pięknego wyniku! Już czekam na wpis z opisem.
Dzięki za ten osobisty wpis.
Wow 40 km w górę/mc a miesiąc ma 30-dni :-)))) Cieniem sukcesu jest chyba obawa jej straty i odwrotnie. Kibicujemy i trzymamy kciuki za reprezentowanie Polski :-)))))))