Przejdź do treści

W biegach górskich rządzi Europa, jeszcze.

W sportach wytrzymałościowych dyskusja o dominacji konkretnych nacji często uzasadniana jest uwarunkowaniami środowiskowymi i biologicznymi. Kenijczycy, Ugandyjczycy i Etiopczycy wygrywają biegi długie, ponieważ żyją na znacznej wysokości i to zapewnia im przewagę nad innymi nacjami. Oczywiście sprowadzanie wszystkiego do jednego parametru to bzdura, bo skoroby tak było, to obywatele Peru, czy Ekwadoru biegaliby równie dobrze. Trudno jednak nie zgodzić się z tym, że to afrykańscy biegacze zdominowali biegi długie na świecie. Podobno zdominują również biegi górskie, taki głos przeważa wśród ekspertów, choć już sami zawodnicy biorący udział w najlepszych biegach górskich na świecie nie są tak stanowczy w ocenie. Być może bronią swojej wartości sportowej, a być może po prostu odpychają od siebie myśl, że od tak, gdyby w górach pojawiła się większa liczba czarnoskórych biegaczy, to zaczęliby oni wygrywać bez większych problemów.

Moje prywatne zdanie leży gdzieś po środku. Jestem przekonany, że większa liczba czarnoskórych biegaczy górskich spowodowałaby bardzo duże zmiany na liście wyników, ale jednocześnie mam głębokie przekonanie, że nie doszłoby (i uważam, że nie dojdzie), do takiej dominacji Afrykanów w górach jak ma to miejsce w biegach ulicznych. Nie będę rozwodził się nad tym zagadnieniem, odniosę się tylko do jednego, najbardziej irytującego mnie argumentu, który pada przeważnie ze strony biegaczy ulicznych, jakoby w górach biali biegacze nie mieli szans, gdyby tylko Kenijczycy i Etiopczycy w tych biegach startowali.

W górach nie ma pieniędzy, więc nie ma czarnoskórych.
Owszem, nie ma takich pieniędzy jak np. podczas biegów z serii World Marathon Majors, czy kilku / kilkunastu innych absolutnie topowych wydarzeniach biegowych. Zwróćmy jednak uwagę, na to co dzieje się bliżej nas – niemal każdy bieg uliczny, gdzie nagrody przekraczają 1000 zł przyciąga na start zorganizowane grupy Afrykańskich biegaczy. Gdy nagrody sięgają poziomu 5000 zł, obecność czarnoskórych biegaczy jest wręcz pewna. Nie jest to żaden zarzut w kierunku tych biegaczy, jest to ich praca i mają prawo do częstych startów i takiej formy pozyskiwania środków do życia.
Jednocześnie, niemal od początku kwietnia do końca października w Europie co weekend mamy imprezy górskie, podczas których do wygrania są nagrody kilkukrotnie wyższe. Tak, wiem – jeden start w górach to często 3-4 starty na biegach ulicznych. Tak, wiem – podróżowanie po całej Europie to też większe koszty. Niemniej aktywny biegacz górski może z kontraktu z firmą odzieżową + nagród zdobytych na biegach zarobić rocznie 200 – 250 tys. PLN. Czy to są małe pieniądze dla (przepraszam za określenie) średniej klasy biegacza czarnoskórego? Nie wydaje mi się, skoro chłopaki w weekend majowy biegają po 5 biegów, gdzie na każdym starcie zarabiają po 300-500 zł, to znaczy, że te 300-500 zł to jest dla nich ważny pieniądz. Gdyby rzeczywiście chodziło tylko o pieniądze, to czarnoskórzy w biegach górskich byliby już od ładnych kilku lat.

Procentowy udział zawodników z różnych kontynentów w TOP 20 MŚ.

Z ciekawości postanowiłem sprawdzić jak wyglądały klasyfikacje TOP 20 zawodników podczas zeszłorocznych Mistrzostw Świata w biegach Górskich w Tajlandii oraz podczas Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce w USA. Wybrałem 4 konkurencje lekkoatletyczne: maraton, 10 000 m, 5 000 m oraz 3 000 m z przeszkodami. W biegach górskich są to 4 konkurencje: „long” 77 km, „short” 45 km, „uphill and downhill” oraz „Classic uphill” 8,5 km. Naturalnie wziąłem pod uwagę zarówno kobiety, jak i mężczyzn.

Zgodnie z tym, co wiemy dość powszechnie – biegacze z Afryki stanowili w klasyfikacjach TOP 20 aż 45,7% zawodników. Natomiast ku mojemu zaskoczeniu Europa i tak wybroniła się i wypadła nad wyraz korzystnie zgarniając 22,5% miejsc. Na trzecim miejscu mamy Amerykę Północną 19,6%. Z kolei Azja, Ameryka Południowa i Australia zajęły łącznie jedynie 12,3% miejsc z TOP 20 wspomnianych wcześniej konkurencji. Naturalnie trzeba pamiętać, że jest to analiza ilościowa. Gdyby przypisać wartości od największej do najmniejszej w TOP 20, przewaga biegaczy Afrykańskich uległaby powiększeniu.

A jak sytuacja wygląda w biegach górskich? Oto wykres przedstawiający procentowy udział biegaczy z poszczególnych kontynentów w TOP 20 zeszłorocznych Mistrzostw Świata w Tajlandii.

Jeżeli mówimy o tym, że biegi uliczne są zdominowane przez biegaczy Afrykańskich, to nie wiem jak określić to jaką przewagę ma w chwili obecnej Europa nad resztą świata. Sowo supremacja nie jest tu przesadą. 77,5% zawodników z szerokiej czołówki to biegacze z Europy. Afryka? Na trzecim miejscu z wynikiem 5,6%, przegrywa z Ameryką Północną, która zgromadziła 11,3%. W zasadzie jedyną spójną daną z obu wykresów jest to, że podobnie jak podczas MŚ w lekkoatletyce, tak i w górskich MŚ, Azja razem z Ameryką Południową i Australią zgromadziły razem 5,6%, czyli zdecydowanie mniej niż pozostałe 3 najmocniejsze kontynenty.

Co decyduje o dominacji Europy w biegach górskich?

Gdybym był internetowym trollem, to napisałbym, że biologia i uwarunkowanie środowiskowe 😛 (kontrując argumenty o dominacji czarnoskórych biegaczy w biegach ulicznych). Na pewno dużą przewagą w takiej analizie ilościowej (to ważne, bo nie analizujemy jakości, tylko ilość) dla Europy jest to, że stosunkowo wiele krajów reprezentuje nasz kontynent na tle wszystkich narodów mających cokolwiek wspólnego z biegami górskimi. W jakimś stopniu o sukcesie decyduje też to, że po prostu w Europie mamy naprawdę dobre warunki do uprawiania biegów górskich – mamy szlaki, bardzo rozbudowaną bazę schronisk, dobrą infrastrukturę i poza drobnymi wyjątkami na Słowacji, nic Cię nie zje na treningu. Roślinność też jest po naszej stronie, odliczając Barszcz Sosnowskiego i jakieś inne parzące dziadostwa rosnące na Bałkanach, nie ma się czego bać. Interesuję się od jakiegoś czasu kolarstwem i tam pada analogiczny argument, o tym, że w Afryce nie da się, nie ma na czym, i nie ma gdzie jeździć, żeby trenować ten sport. Pewnie w dużym stopniu jest to prawdą. Kolarze z Ameryki Południowej przeżywają prawdziwy boom w ostatniej dekadzie. Trudno znaleźć team w PRO TURZE, który nie ma w swoich szeregach Kolumbijczyka, czy Ekwadorczyka. Okazuje się, że chłopaki mają smykałkę. Kto wie, może gdy biegi górskie wejdą śmielej na południowoamerykańskie i azjatyckie salony, dominacja Europy się zakończy? Na razie nie wygląda na to, żeby miała się zakończyć z powodu Afrykańczyków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *