Czas do najbliższej próby maratońskiej:
Trudno pisać cokolwiek o treningu, gdy na świecie dzieją się takie rzeczy. Jestem tuż przed 30-tką, mam wspaniałą żonę, pracę którą uwielbiam i mogę śmiało napisać, że realizuję się w sporcie, choć nie jestem materiałem na Mistrza Świata. Do moich największych zmartwień należą rosnące stopy procentowe i awarie prawie 20-letniego auta, którym jeżdżę.
Wieczorem biorę do ręki „Homo Deus” i czytam to co napisał Harari – że w XXI w. więcej osób ginie od cukru niż od prochu. Kiwam twierdząco głową i popijam posłodzoną herbatę. Statystyka nie kłamie – w samej Polsce w 2018 roku z powodu cukrzycy i związanych z nią powikłań umarło 30 tys. osób. Ile osób zginęło w naszym kraju od ołowianego pocisku w tym samym czasie?
Łatwo ulec takiej retoryce siedząc w ciepłym fotelu. Jakoby problem wojny nigdy nie mógł nas dotknąć. I co – coś co wydawało mi się nieprawdopodobne jeszcze tydzień temu, staje się faktem. Wojna trwa obok nas.
Między śmiercią od cukru, a od prochu istnieje jednak zasadnicza różnica. Cukier wkładam do ust sam, bez przymuszonej woli. Ołów zatapiający się w ciało niewinnych osób nie jest natomiast ich wyborem.
Szczegóły treningu 21-27 lutego
W ostatnim tygodniu w moim treningu wydarzyły się tylko dwie istotne rzeczy. W środę pobiegłem akcent na bieżni w domu – 16 km średnio po 3:30. Samopoczucie miałem dobre, sam trening pozostawił lekkie poczucie niedosytu. Dokładnie tak, jak powinno to wyglądać przy tego rodzaju wysiłku.
Drugi istotny moment to weekend. W sobotę wystartowałem w City Trail Wrocław na przełajowe 5 km. Wynik przyzwoity 15:28 i 5. miejsce. Do rozegrania pozostała już tylko jedna odsłona cyklu. Zapowiada się, że zakończę rywalizację na 3 lub 4 pozycji w generalce. Cieszę się z tego, ponieważ lata lecą, ja biegam coraz więcej biegów w górach, stopniowo przechodzę w kierunku ultra, a jednak jeszcze daję radę powalczyć z młodymi hartami w przełaju.
Sobotni wyścig był tylko elementem weekendowego planu działania. Dzień po wyścigu udałem się na kolejny bieg o nazwie „Wrocławska Trzydziestka”. Jest to inicjatywa leżąca gdzieś pomiędzy zawodami a oficjalnym treningiem. Nie ma żadnych świadczeń, ale jest oficjalny pomiar czasu i stół z kubeczkami z piciem. Mając do wyboru samotne bieganie po wschodniej obwodnicy, wolałem pobiec w obecności innych biegaczy tę 30-tkę.
Wyszło solidnie – 30 km w średnim tempie 3:29. Końcówka była mocna, biegłem po 3:25 i było ciężko, ale biorąc pod uwagę cały weekend, jestem zadowolony.
Można zatem uznać, że tydzień stał pod znakiem jakości. Niestety odbiło się to na objętości treningu, który wyniósł niecałe 110 km. Muszę również napisać, że wzmocnienie akcentów spowodowało, że spokojne biegi biegało mi się słabo, po prostu.
Witam serdecznie. Podziwiam Twoje plany treningowe i tempo w jakim wszystko realizujesz, ja puki co przygotowuje się do złamania magicznej bariery 3h w maratonie:) Mega ciężko:0 ale satysfakcja po treningu ogromna i stąd właśnie moje pytanie. Mianowicie czy biegając zwracasz uwagę na ilość watów jaką generujesz na kg masy ciała, teraz to niezwykle popularny wskaźnik a niestety w sieci dużo jest info na ten temat ale w odniesieniu głównie do kolarstwa. Ciekawi mnie również czy inni obecni tutaj biegacze mają jakąś szerszą wiedzę na ten temat i wielkie dzięki za wszelkie informacje. pozdrawiam i życzę wielu kolejnych sukcesów.