Przejdź do treści

Rozpoczęcie współpracy z marką Dynafit

W ostatnim wpisie wspomniałem, że nieustająco dążę do profesjonalizacji mojego biegania. Nie ma bowiem co ukrywać, że składowych sukcesu mierzonego czasem biegu na zawodach, czy też miejscem na mecie, jest szalenie wiele. Samo zbudowanie dobrej dyspozycji, to nie tylko sztuka 'zarąbania’ się na treningu. Trzeba wiedzieć, kiedy doprowadzić się do stanu agonii, a kiedy należy odpuścić i to dopiero początek całej układanki, bo elementów tak oczywistych jak: jakość regeneracji, dobra dieta (cokolwiek to znaczy), czy prewencja urazowa, nie wypada czytelnikom tego bloga przypominać.

Myślę, że dobrym przykładem takiej profesjonalizacji sportowca jest Robert Lewandowski, podkreślając, że Pan Robert profesjonalizację ma na poziomie Mont Everestu, a ja dążę do uzyskania jej na poziomie Śnieżki. 🙂 Jakiś czas temu przeczytałem, że nasz wybitny reprezentant chodzi na spotkanie ze specjalistą od snu, gdzie ćwiczy spanie na lewej stronie ciała, po to by jego prawa noga mogła lepiej się regenerować. Dla mnie kosmos.

Oboje używamy nóg do pracy, jako głównej części ciała… i na tym moje podobieństwa do Roberta Lewandowskiego się kończą. 😉

Dynafit i ja - jak do tego doszło?

Dla mnie kolejnym elementem profesjonalizacji tego co robię jest rozpoczęcie współpracy z marką Dynafit. Nie będę ukrywał, że jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ponieważ partner wspierający moje bieganie z tak wysokiego poziomu, to świadectwo zaufania i pokładania wiary w moje możliwości jako sportowca. Tym bardziej że wciąż powtarzam, iż obszar biegów górskich jest dla mnie dość nowy, wciąż muszę wielu rzeczy się nauczyć i pracować nad zbudowaniem odpowiedniej pozycji w tym środowisku. 

Siłą bloga 140 minut od zawsze było to, że w 100% byłem szczery z Wami w tym jak wygląda moja sytuacja, bez względu na to, czy była ona nad wyraz dobra, czy wręcz przeciwnie. Przez okres mojego biegania byłem dotychczas związany tylko z jedną marką i po zakończeniu tej współpracy (bardzo owocnej), dość powściągliwie spoglądałem w przyszłość na możliwość podjęcia wspólnego działania z kolejnymi producentami sprzętu sportowego. Tak, jak wspomniałem, nie wynikało to ze złych doświadczeń, jakie miałem. Zauważam, że ludzie związani w jakikolwiek sposób ze sportem zawsze dogadują się w pozytywnej atmosferze. Nie wiem, z czego to wynika, ale tak już jest. Byłem raczej wycofany na możliwość współpracy z innymi firmami ze względu na fakt, że sam dla siebie zrobiłem się bardzo wymagający pod kątem wyboru sprzętu sportowego. Dzięki wielu latom spędzonym w branży sportowej zdobyłem przywilej wybierania dla siebie najlepszego sprzętu, który jest dostępny na rynku. Ceniłem sobie tę wygodę i nie chciałem z niej rezygnować. 

Takie podejście powodowało, że myśląc o jakiejkolwiek współpracy, miałem w głowie tylko dwie firmy, których sprzęt w 100% odpowiadał najwyższym standardom, i który ceniłem i cenię niezmiennie. Mimo tego nie wykonywałem ze swojej strony żadnych działań mających na celu przybliżenie mnie, do którejś z nich.

Aż zadziałały siły wyższe.

Niespodziewany rozwój wydarzeń

Siedziałem na drewnianej ławeczce. W oddali było widać zachodzące nad oceanem słońce. Piękny widok, dający wiele pozytywnych emocji, podobnie jak moment zakończenia kolejnego katorżniczego treningu. Zdejmowałem ze stóp buty, które miały na liczniku blisko 4 tys. kilometrów. Każdy normalny człowiek wyrzuciłby je do kosza już przy połowie ich przebiegu, ale leżały mi w trudnym górskim terenie tak dobrze, że nie potrafiłem się z nimi rozstać i to mimo faktu, że dojechałem w nich cholewkę tak, że z zewnątrz przypominały  sandały. 

Asia przestała mi już nawet powtarzać, że przecież w domu mam 10 par innych butów, a ciągle wychodzę na trening w tych samych. Tak w istocie było. Regularnie dokupowałem sprzęt różnych marek, a później i tak wychodziłem na trening w moich ulubionych butach. Pewne sprawy są jednak nieuniknione i uznałem, że pora wyrzucić stare buty do kosza, świeże (ten sam model) czekał już na mnie na domowej półce. Przed wyrzuceniem pomyślałem, że to tak rzadki przypadek wytrzymałości buta i tego jak bardzo jest uniwersalny, że zrobię mu zdjęcie i wyślę do producenta z gratulacjami. Cyknąłem kilka fotek, zapakowałem buty do kontenera i poszedłem się ogarniać po treningu. 

Podczas kolacji wspomniałem Asi, że wyślę zdjęcie do producenta mojego ulubionego obuwia i tak po prostu, prywatnie podziękuję za ten produkt. Asia również stwierdziła, że to dobra myśl. Zjedliśmy kolację, później obejrzeliśmy film i w sumie wieczór zleciał, a ja jak zwykle o 22.00 byłem już w krainie Morfeusza. 

Na drugi dzień wstałem, siadłem do pracy, odpaliłem maila i zauważyłem wiadomość od Dynafita. Przez chwilę byłem skonsternowany, bo nie piliśmy nic poprzedniego wieczoru, a ja nie przypominałem sobie, żebym w końcu wysłał im zdjęcie moich butów wraz z podziękowaniem. 

Odpalam maila, a tam: „Cześć Andrzej, postanowiliśmy się z Tobą skontaktować, ponieważ korzystasz z naszych produktów…” itd. Ani słowa o zdjęciu zużytych butów, które planowałem wysłać… a to dlatego, że koniec końców go nie wysłałem. 

Pomyślałem – „To niesamowite, że po raz pierwszy od 1,5 roku użytkowania butów i kilku innych produktów Dynafita pomyślałem o tym, żeby napisać do nich zwykłego, niezobowiązującego, koleżeńskiego maila, a tu nagle Dynafit pisze do mnie.”. Lubię matematykę, ale nie podejmę się wyliczenia prawdopodobieństwa takiego zbiegu okoliczności. 

Od tamtej wymiany korespondencji minęło kilkadziesiąt tygodni. Zostałem zapytany o to, czy nie chcę przetestować kilku produktów. Oczywiście chciałem. Ponadto sam, poza sprzętem, który już znałem z moich wcześniejszych kontaktów z Dynafitem, kupiłem kilka produktów, które pozwalały mi na realizację treningu w największym komforcie. Po kilku tygodniach od tamtej pory i wzajemnym okresie wymiany opinii o sprzęcie oraz rozmowach o moim rozwoju sportowym, padła propozycja skonkretyzowanego wsparcia mojej osoby w rozwoju sportowym. 🙂

W taki właśnie sposób stałem się członkiem Teamu Dynafita. Czuję się tym faktem mocno wyróżniony i jestem wdzięczny za otrzymane wsparcie w postaci sprzętu, na które mogę obecnie liczyć. Zwłaszcza że moją ambicją jest rywalizacja w górach z najlepszymi. Sprzęt światowej klasy (i piszę to zupełnie szczerze, bo choć Dynafit jest mniej znaną marką w Polsce, to na świecie jest to bardzo wysoko ceniony producent), nie daje gwarancji wygrywania zawodów, ale w realny sposób zbliża mnie do osiągnięcia najwyższych celów. Celów, które liczę, że osiągnę wspólnie ze śnieżną panterą. 😉

12 komentarzy do “Rozpoczęcie współpracy z marką Dynafit”

  1. Hej Andrzej,
    super wieści. Trzymam kciuki za wyniki, a zerkając na ogrom Twojego zaangażowania i konsekwencji dochodzę do wniosku, że w zasadzie nie muszę trzymać kciuków :). Uchyl rąbka o najbliższym starcie, (8.05.21 MP?)
    pozdrowienia z Psiego Pola 🙂
    semek

  2. Prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności jest bardzo małe – pozdrawia ekipa Świat Okiem Biegacza ? A tak na poważnie, to trzymam kciuki za profesjonalizację Twojego biegania ?

    1. Dzięki Florian! 🙂

      Ja trzymam kciuki za worek medali MP dla redaktora naczelnego Świata Okiem Biegacza! 🙂

      No i przy okazji polecam podcast Floriana! 🙂

  3. Tak trzymać ! Alleluja i do przodu 🙂 Będę obserwować czy namieszasz w czołówce ! BTW Nie mogę nie docenić zdjęcia z treningu . Świetna kompozycja . Oby ten koń w tle był symboliczny (bo ja tam czarnego konia w tle widzę 🙂

Skomentuj Andrzej Witek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *