Jakiś czas temu do udziału w swoim podcaście „Świat Okiem Biegacza„, zaprosił mnie jego autor – Florian Pyszel. Z przyjemnością skorzystałem z zaproszenia i porozmawiałem z Florianem o moim bieganiu, celach oraz rzeczach, które bieganie otaczają. Otwarcie przyznam, że przed naszą rozmową, nie miałem okazji przesłuchać podcastów z innymi rozmówcami. Jednak po nagraniu naszej rozmowy, zacząłem sukcesywnie odsłuchiwać kolejne odcinki z udziałem wielu znakomitych biegaczy.
Spora część osób, która pojawiła się wśród gości „Świata Okiem Biegacza”, to zawodnicy 'ambitni amatorzy’ lub jak coraz częściej określa się tę grupę – 'zawodnicy semi pro’. Bez filozoficzno-naukowych wywodów przyjmijmy, że grupa 'semi pro’ to ludzie, którzy prowadzą trening sportowy z obciążeniem i systematyką nieodbiegającą znacząco od najlepszych biegaczy, ale za to z wynikami sportowymi, które są dobre, jednak w wyczynowym świecie biegania kompletnie nic nie znaczą.
Oczywiście poza samymi wynikami, grad innych rzeczy odróżnia „ambitnego amatora” od profesjonalisty. Pierwszą rzeczą, najbardziej znamienną jest to, że ambitny amator dostosowuje swoje bieganie do innych obowiązków dnia codziennego, chociażby pracy zawodowej. Drugą sprawą jest kwestia tego, czy bieganie pełni w życiu danej osoby funkcję zarobkową, czy też nie. Wymieniać można zapewne długo, ale nie na tym chciałbym skoncentrować ten wpis.
Cechy wspólne ambitnych amatorów
Po przesłuchaniu wielu wywiadów utwierdziłem się w przekonaniu, że pewne cechy występują niemal u wszystkich osób. Można pokusić się nawet o stwierdzenie „zestawu cech ambitnego amatora”. Muszę jednak dodać, że nie jestem psychologiem, po prostu chcę podzielić się moimi przemyśleniami, a zakres moich obserwacji roztacza się na osoby biegające maraton między 2:20 a 2:35 oraz 10 km między 30:30 a 33:00.
No i dodam też, że równie dobrze pod postem, ktoś może napisać, że nie odnajduje w sobie żadnej z przytoczonych cech, a biega równie szybko.
1. Posiadanie celu
Generalnie, w życiu warto mieć jakiś cel, piszę to w ujęciu globalnym. Gdy wiemy, że naszym celem jest zdobycie wykształcenia, egzotyczna podróż, czy przeczytanie 100 książek, to automatycznie widzimy azymut, którym mamy podążać. Owszem – nie znamy jeszcze szczegółów drogi, która nas czeka, ale wiemy, czy kierunek podróży położony jest po tej, czy po innej stronie.
Moja obserwacja jest taka, że każda osoba, która dociera ze swoim amatorskim bieganiem w rejony 2:30 w maratonie, czy 32:30 na 10 km, ma określony cel. Nie zawsze musi to być jakieś górnolotne założenie, często wystarczy mniejszy cel operacyjny brzmiący, chociażby: „Poprawa rekordu życiowego” (konkretnie określona w czasie i przestrzeni – zastrzegam), ale ten cel ma każdy z ambitnych amatorów.
Zdarza się, że biegacze zapytani podczas treningu – co biegają? Odpowiadają: „Tak se biegam”.
Nie znam żadnego biegacza, który z „tak se biegania” doszedł do granic własnego potencjału wynikowego. Z pewnością jest to przyjemne i mniej obciążające psychicznie, ale nie pozwoli na rozwinięcie maksimum możliwości.
Wyznaczaj cele.
2. Analityczne podejście do treningu
Dla jasności – nie mam na myśli skrupulatnego rozbijania tempa pojedynczego interwału na międzyczasy z kolejnych 100-metrówek, czy wyliczania korelacji tętna spoczynkowego do poziomu kwasu mlekowego z szóstej 4-setki.
Chodzi mi o to, że biegacz, który próbuje złamać 3,5 h w maratonie, zapytany o to, w jaki sposób trenuje, kończy swoja wypowiedź po czwartym zdaniu. W kilku słowach wymieni jednostki i tempa, jakie dotyczą jego treningu. Tymczasem, osoby dochodzące do porządnego amatorskiego biegania, mają bardzo dobrze przestudiowane własne przypadki błędów, porażek i sukcesów. Każdy z biegaczy potrafi wytypować, co według niego było błędem w przygotowaniach (nie musi mieć racji, ale ważne, żeby miał jakiś trop), ile kilometrów pokonywał tygodniowo, ile i jakich akcentów wykonał i co nowego wprowadził do treningu.
Gdybym miał sprowadzić to do jakiejś uniwersalnej porady, to myślę, że dobrym określeniem byłoby „kwestionowanie własnego treningu”, zarówno ciekawość własnego ciała, jak i jego możliwości.
Trenuj świadomie.
3. Reżim treningowy
Teraz będzie kontrowersyjnie, choć zawsze, gdy tak piszę, to nikt nie chce w tym obszarze podjąć dyskusji :). Uważam, że jeżeli nawet trenujesz kiepską metodyką treningową, popełniasz błędy w założeniach, na treningu robisz głupoty, ale jednocześnie jesteś oddany i w 100% sfokusowany na wykonaniu zadania, to i tak się rozwiniesz.
W parze, a raczej w kontrze do określenia „reżim treningowy”, idzie hasło „nie mam czasu” albo „nie mogłem”, czasami też „nie dało się”.
Zaskakująca zależność występuje między tym, że ambitni amatorzy, którzy angażują się w 7 treningów tygodniowo i potrafią biegać na poziomie 2:30 maraton, to ludzie, który poza bieganiem są naprawdę szeroko zaangażowani, czy to w życie zawodowe – często większe niż jeden etat, czy też w życie rodzinne.
Ja sam w pewnym momencie pracowałem niemal na 2 etaty, pisałem bloga z częstotliwością dwóch wpisów na tydzień, prowadziłem treningi grupowe, realizując jednocześnie trening, który dał wynik poniżej 2:30 na królewskim dystansie. Spałem wówczas po 5-6 godzin, ponieważ na więcej nie miałem czasu. Oczywiście nie jest to zachowanie, które należy naśladować, ale wynika ono z prostego pytania – czy chcesz osiągnąć cel? (wracająca pierwsza cecha :)). Jeżeli chcesz, to bierzesz późniejszą satysfakcję z sukcesu wraz ze wszystkimi mniej przyjemnymi rzeczami, choćby z reżimem treningowym.
Zaakceptuj trud treningu.
4. Fiksacja na tle biegowym
Do tej pory było pozytywnie – fajnie jest przecież napisać, że dobry wynik to świadectwo ambicji, stawiania celów, nutki naukowego podejścia i hartu ducha przy realizacji treningów.
Niestety szybko biegający amatorzy mają też swoje demony. Sam z nimi walczę i słuchając wypowiedzi innych zawodników 'semi pro’, niemal każdy przeszedł w swoim życiu etap totalnego zatracenia na punkcie biegania. Żeby oddać cały obraz tego zagadnienia, chcę zaznaczyć, że „fiksacja na tle biegowym” jest od strony wynikowej pozytywna krótkofalowo, czyli daje dobre wyniki przez chwilę. Niestety, długofalowo, od strony normalnego życia, jest destruktywna.
Najpierw odmawia się spotkania ze znajomymi, ponieważ na drugi dzień trzeba zrobić trening. Później, gdy w ciągu dnia nie będzie czasu na trening – w myśl pilnowania reżimu treningowego – wstaje się na trening o 4:00 rano kosztem snu. Dalej pojawia się ustawianie życia rodzinnego pod egoistyczne potrzeby startowe i treningowe. Wreszcie dociera się do miejsca, w którym jesteśmy tak bardzo uzależnieni od dobrej formy, że brak wykonanego treningu lub gorsza jednostka powoduje u nas frustrację wylaną na wszystkich dookoła. Chwila moment i zaczynamy obracać się w tak hermetycznym środowisku, że nasze zachowanie wydaje się zupełnie normalne.
Nie chciałbym, żeby ta wspólna cecha ambitnych amatorów przysłoniła cały (ostatecznie) pozytywny obraz ludzi dążących do dobrych wyników, ale czuję w sobie potrzebę napisania tego – często bywamy egoistami.
Znajdź granicę między koncentracją na zadaniu a obsesją zadania.
5. Potrzeba uznania
Ogólnie nie lubię określenia „potrzeba uznania”, ponieważ jest ono nacechowane pejoratywnie i kojarzy się z jakąś krzywdą wieku dziecięcego, jak gdyby potrzeba uznania była pokłosiem braku uwagi rodziców i środowiska. Prawda jest jednak taka, że to normalna potrzeba, jaką ma każdy z nas (niezależnie od poziomu sportowego). U jednych osób realizacja tych potrzeb odbywa się przez sukcesy zawodowe, u innych poprzez poklepywanie po ramieniu przez kumpla, a u ambitnych biegaczy amatorów przez osiąganie wyników na miarę potencjału sportowego.
Nie ma w tym nic złego. Jednocześnie, owa potrzeba uznania jest u sportowców 'semi pro’ bardzo silna (w grupie 'pro’ również, a może i silniejsza). Lubimy, jak ktoś powie „Świetna robota!”, czy „Ty to jesteś gość!”. Lubimy powiedzieć: „A nie mówiłem, że potrafię!”. Tak jesteśmy stworzeni, że atencja innych jest dla nas czymś ważnym. Grupa 'semi pro’ zdobywa tę uwagę dzięki wynikom i co paradoksalne – faktowi, że jest właśnie 'semi pro’, że wcale tak bardzo nie różni się od przeciętnego kowalskiego, ale jednak 'potrafi’.
Walcz o wyniki przede wszystkim dla siebie.
Podsumowanie
5 cech, które uważam za wspólne dla ambitnych biegaczy amatorów to nieustanne stawianie sobie celów, umiejętność analizowania treningu i wyciągania z niego wniosków, twarde trzymanie się reżimu treningowego, a także okresy przejściowe w życiu, gdy bieganie przysłoniło wszystkie inne obszary funkcjonowania oraz bardzo silnie rozwinięta potrzeba uznania przez innych.
Jest jeszcze jedna – szósta cecha, której nie opisałem, a bez której na pewno wyniki grupy 'semi pro’ nie byłby tak dobre – kochamy rywalizację. Dlatego kończę ten wpis, ponieważ żona powiedziała, że na pewno nie uda mi się go zakończyć szybciej niż w godzinę, a wiadomo, że muszę wygrać i mieć rację! 😉
Uciekłeś spod topora!
Nie pierwszy, nie ostatni raz 😉
Myślę że pięć/sześć cech, które wymieniłeś dotyczą dużo szerszej rzeszy biegających i nie zawężał bym to do podanych przez Ciebie widełek wynikowych. Nie wiem czy określenie „ambitny amator” (bo na pewno nie zawodnik „semi-pro”, bo pro to pro nawet jeśli jest semi 🙂 ) ale zestaw cech ma odniesienie do zawodników z dużo niższych poziomów wynikowych. Sam w sobie odnajduje wszystkie cechy, nawet w pewnym stopniu ta fiksacje, ale nigdy nie dojdę do poziomu który podałeś, a cel długoterminowy założony przeze (35’/10km i 2h40′ w maratonie) też może nigdy się nie ziścić.
Hej Dariush,
Dzięki za komentarz. Wiesz, z tymi cechami to nie jest tak, że są one na wyłączność osób biegających od poziomu XX:YY. Patrząc szerzej – na pewno takie cechy odnajdziemy u biegających i 4 h w maratonie. Domyślam się jednak, że ich 'natężenie’ spada.
Swoją drogą 2:40, to już trochę takie 'semi-pro’, a przynajmniej z bardzo mocną aspiracją 🙂
Pzdr.
Ech, droga do mojego 2:40 jest dłuższa i bardziej wyboista droga niż do twoich 140 minut, tak myślę 🙂
2:40 w M45 ma inną wymowę 😛 – nie uwzględniłeś wiekowych biegaczy – ale też mają te 6 punktów 🙂
Czyli parafrazując Tołstoja: „Wszyscy dobrzy biegacze są do siebie podobni. Każdy kiepski jest kiepski na swój własny sposób?” 🙂
Hej,
Wolę uniknąć określenia „kiepski” w kontekście biegania amatorskiego. Powiedzmy, że wszyscy ambitni biegacze mają podobne cechy, tak samo jak podobne cechy mają biegacze – turyści, czy biegacze – poszukiwacze przygód. Najzwyczajniej – każdą grupę łączą jakieś wspólne cechy. 🙂
To prawda – bez akceptacji trudów treningu i świadomego poświęcenia nie ma mowy o sukcesie, ani nowym rekordzie! Andrzej, jak zwykle świetny tekst. Gratuluję!
Hej Andrzej, biegasz coś jeszcze czy całkowita załamka jak nie ma zawodów? 🙂 Chyba większość biegaczy-amatorów zakończyła wiosnę sprawdzianami, teraz robią bazę na jesień bez względu na rozwój sytuacji – głowa do góry i napisz coś!
Hej Michał,
Raczej nie załamka, ale po prostu nakład energii mam skierowany na inne sprawy. Nad czym w zasadzie po cześć ubolewam. Trening usystematyzowałem w okolicy początku maja, więc obecnie dyspozycja akceptowalna, lecz nie wybitna. 😉
Postaram się coś naskrobać na bloga niedługo.
Dzięki za pobudzający do życia autora bloga komentarz! 😉