Przejdź do treści

Przygotowania do Wielkiej Prehyby – tydzień 5 i 6.

Dzisiejszy raport z treningu jest nieco inny, niż poprzednie. Nie będę ukrywał, że głównie za sprawą permanentnego niedoczasu, w którym się znajduję. Do podsumowania mam nie jeden, lecz dwa ostatnie tygodnie. Uspokoję jednak minimalistów, że raport zawiera tylko niezbędne informacje, które uznałem za kluczowe dla kogoś, kto chciałby wyciągnąć z mojego treningu wnioski.

Do Wielkiej Prehyby zostało:

[wpcdt-countdown id=”7720″]

Cały proces treningowy w ujęciu tabelarycznym wygląda w ten sposób:

Tygodnie, które podsumowuję to odpowiednio: tydzień 5 i tydzień 6. Spoglądając na nie, dość szybko można zauważyć, że ostatnie 2 tygodnie pod względem treningowym nie były lekkie. Zwracając uwagę na najważniejsze rzeczy, wyróżniłbym kilka kluczowych punktów:

Kilometraż up?

Tydzień 5 – 134 km biegu, ostatni – 159 km. Są to już konkretne wartości. W skali całego mojego biegowego doświadczenia nie są spektakularne, zdarzało się, że biegałem po 200 km (nie cały czas, w pojedynczych tygodniach), z drugiej strony, mój trening bazowy, podtrzymujący formę to ok. 80-100 km na tydzień.

Kamizelka 5 km down⬇

Spadła liczba kilometrów w kamizelce z obciążeniem. Było to kolejno 33 i 10 km biegu w skali tygodnia. Stanowi to odpowiednio 25% i 6% z całego tygodniowego kilometrażu. Niektórzy mogą poczuć się rozczarowani, ale nie jest to efekt skrupulatnie przemyślnej strategii.
Po pierwsze, w tygodniu, w którym zrobiłem blisko 160 km, w tym 3 akcenty, nie miałem miejsca na dodatkowe obciążenie w trakcie rozbiegań. Cały czas próbowałem gonić z regeneracją zmęczenia powstałego na treningach. Druga sprawa jest prozaiczna – jak na zimę, jest naprawdę ciepło, a to utrudnia trening w kamizelce, ponieważ na porządnym biegaczu, który składa się w górnej części ciała niemal z samych kości, podskakująca kamizelka doprowadza do szału. Najnormalniej w świecie, przy samej koszulce i cienkiej bluzie mam tak duży dyskomfort na obojczykach, że z normalnym bieganiem taki ruch zaczyna mieć niewiele wspólnego.

Przewyższenie up?

Ostatnie 2 tygodnie to łącznie blisko 5 tys. metrów przewyższenia. Ciesze się z tego wyniku, chociaż pisałem niedawno z Kamilem Leśniakiem i Kamil ma w przeciągu ostatnich 3 tygodni trzaśnięte 25 tys. przewyższenia. 🙂 Moje 7 tys. wygląda przy tym skromnie, ale Kamil ma tę przewagę, że siedział przez miesiąc na Teneryfie, a ja na Psim Polu :).
Natomiast zupełnie uczciwie, 2,5-3 tys. przewyższenia na tydzień to dobry wynik. Wydaje mi się (podkreślam, że nie stawiam tego za pewnik), że taki pion przy kilometrażu 130-160 na tydzień, spokojnie pozwala na porządne górskie przygotowanie się do zawodów. Oczywiście dobrze byłoby gdyby na całość tego pionu składało się kilka treningów, co mieszkając na co dzień we Wrocławiu, nie jest łatwe.

Schody up?

Braki w przewyższeniu staram się nadrobić maszyną do tortur, o której już wspominałem – schody mechaniczne. Pisząc te słowa, przypomniało mi się, że miałem zrobić dla Was zdjęcie całej maszyny.

Wygląda dokładnie tak samo, poza faktem, że po 20 minutach człowiek wygląda na niej jak po zakończonych ledwie co torturach. Na schody zabieram ze sobą kamizelkę, co nieco utrudnia wykonanie tego treningu. Dodatkowo staram się nie trzymać uchwytów, zdecydowanie ułatwiają wchodzenie. Przemieszczam się „poziomem 18”, który odpowiada dynamicznemu marszowi. Dla zabicia monotonii co 4 minuty, przez kolejne 60 sekund odpalam „poziom 26” i wchodzę co drugi schodek (trzymając się poręczy). W ostatnich 5 minutach zrzucam kamizelkę i robię 2 x 1 minuta biegu na „poziomie 30”.

Biorąc pod uwagę, że inne osoby ćwiczące przychodzą na schody na 3-5 minut w celu rozgrzewki, wyglądam pewnie  jak kosmita, ćwicząc 50 minut w kamizelce.

Trening jest na tyle mocny, że na koniec nie wiem sam czy jestem mokry od łez, czy od potu. Nogi zmasakrowane. Ciekawe jest to, że w trakcie wysiłku falowo: raz czuję bardzo duże obciążenie łydek, a za jakiś czas mięśni czworogłowych i tak na zmianę.

Długie wybieganie up?

Ostatnią znamienną rzeczą, jaka zaistniała w moim treningu w ostatnich 2 tygodniach to pojawienie się 30-tek w terenie górskim. Nie będę się tu rozpisywał. Nadmienię tylko, że w Szklarskiej, będąc w rodzinnym domu przez 2 dni, zrobiłem jeden trening, w ramach którego z Piechowic przez Dolną wbiegłem na Wysoki Kamień, dwukrotnie. Co ciekawe złapałem na tej górze mniej przewyższenia, niż na Ślęży, gdzie mam swoją ulubioną trasę „Krzyżową” (nazwa dwuznaczna – nieprzypadkowa).

Do końca przygotowań zostało już tylko półtora miesiąca. Fizycznie wszystko idzie w dobrą stronę, czyli chodzę zaorany wysiłkiem jak przodownik pracy w kopalni złota w XIX w. Muszę powalczyć nieco z masą ciała, ponieważ ta ewidentnie przechodzi okres buntu. Ważę obecnie 68,5 km, czyli jakieś 4-4,5 kg więcej niż na maratonie. Trochę przebudowuję swoje ciało pod kątem gór, więc realnie będę pewnie mógł zejść jeszcze jakieś 2,5-3 kg, żeby jakiś gram tłuszczu na mnie jednak został. Na razie dla zdrowotności upiekłem samodzielnie batony zbożowe, żeby nie podjadać śmieci. Efekt jest taki, że zjadłem kilogram batonów zbożowych w 3 dni :).

11 komentarzy do “Przygotowania do Wielkiej Prehyby – tydzień 5 i 6.”

    1. Lunch ride z małżonką na stravie wskazuje na most kolejowy na Odrze obok Czernicy.
      Czuwaj !
      BTW
      Żeby nie pisać dwóch komentarzy. Zaczynam obawiać się czy nie odwołają wiosennych imprez masowych 😉

      1. Tak, Błażej ma rację, to dokładnie ten most.

        Niestety, w momencie gdy odpisuję, sprawa biegów jest już rozstrzygnięta.

  1. Dzięki za zdjęcie schodów mechanicznych – współczesnej maszyny do tortur ;-). Może kiedyś zawitam do siłki we Wroclavi lub na Aqua P. i skorzystam…. Szkoda tylko, że siłownie generalnie stosują zaporowe ceny za pojedyncze wejścia i trzeba od razu kupować karnet na miesiąc, kwartał, albo nawet stawać się klubowiczem etc.

    1. Niestety to fakt.
      Pomocna może być informacja, że City Fit wprowadził wejścia dla osób z multisportem. Multisport to już sensowna cena, jeżeli ktoś korzysta również z innych obiektów sportowych.

  2. Fajnie, że wspomniałeś o batonach zbożowych 🙂 można liczyć na to, że powrzucasz jakieś przepisy, albo przykładowy dzień z jedzenia? Jestem ciekawy jak dużo kalorii jesz (według moich szacunków pewnie koło 3500-4000 kcal) o ile je liczysz oczywiście 🙂 ciekawy jest też temat posiłków potreningowych/przedtreningowych.

    1. Hej kmi,

      Z racji tego, że na zawody nie trzeba będzie przeznaczać teraz czasu, pewnie napisze coś o diecie, bo nie jesteś pierwszą osobą, która o to pyta. 🙂
      Kcal obecnie nie liczę, ale z szacunków wychodzi ok. 4500 na dzień (średnio w tygodniu).

    1. Hej Łukasz,

      Na marne na pójdą, co wytrenowane to moje. Jednak szans na zweryfikowanie treningu na wiosnę raczej nie będzie.

Skomentuj Andrzej Witek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *