Ostatnie 7 dni w liczbach:
Treningi biegowe: 8
Akcenty: 2
Łączny kilometraż: 139
Trening siłowy: 2
Poniedziałek
Tydzień rozpocząłem w jedyny, słuszny sposób — zaliczyłem o poranku 17 km w tempie 4:07, po czym udałem się na siłownię. Ciężary przerzucałem przez dobre 80 minut. Powoli kończymy z Marcinem cykl treningów na zwiększenie siły maksymalnej i zaczynamy kierunkować się na start docelowy, jednak i tym razem zahaczyliśmy o kilka poważnych ciężarów.
Po południe również spędziłem na sportowo. Wykonałem 10 km rozbiegania po 4:10. Co ciekawe, obserwuję, że przy pierwszych popołudniowych treningach w trakcie przygotowań zawsze mam problemy energetyczne. Natomiast im dalej w las i liczba 'drugich’ treningów się zwiększa, organizm jest w mniejszym szoku i radzi sobie z nimi coraz lepiej. W sumie żadne to zaskoczenie, ale jak widzi się te wszystkie reakcje ciała na własnym przykładzie i tak człowiek zawsze pozostaje pod wrażeniem, jak nadzwyczajną maszyną jest ludzkie ciało.
Wtorek
Wtorek okazał się bardzo przyjemnym dniem. Do zrobienia miałem niewiele, raptem 17 km w spokojnym tempie, które oscylowało koło 4:18. Normalnie takie treningi uważam za bardzo nudne, choć niezbędne. Teraz gdy coraz więcej w treningu jest akcentów, cieszę się z każdego spokojnego kilometra biegu.
Środa — akcent 1
Środek tygodnia przyniósł zdecydowanie najlepszą jednostkę w ostatnim czasie. Zaliczyłem 13 km średnio po 3:20, co jest jedną z najlepszych jednostek, jakie kiedykolwiek zaliczyłem. Bardzo mnie ten trening podbudował i dał pewność, że naprawdę wskoczyłem na dobre tory. Cały trening to 20 km, wliczając w to 3,5 kilometra na rozgrzewkę i schłodzenie.
Już na chłodno w domu zacząłem się zastanawiać, a w zasadzie zamartwiać, że forma zbliża się zbyt szybko (nadal tak uważam, pisząc raport 12.11), ale życie biegacza składa się niestety z dwóch stanów: Obawy o to, że forma nie zdąży przyjść i obawy, że forma się nie utrzyma.
Czwartek — akcent 2
W dzień po bardzo mocnym biegu ciągłym chciałem wykorzystać zmęczenie, jakie pozostawił po sobie ów akcent i dołożyć do tego długi, ale w miarę spokojny wysiłek (choć z doświadczenia wiedziałem, że spokojnie wcale na końcówce nie będzie).
Ruszyłem skoro świt na dużą pętlę po Wrocławiu. Dystans i suma wysiłków zaczęły mi doskwierać naprawdę mocno po minięciu 25 km. Ostatecznie zdołałem domknąć trening do końca bez wielkich dramatów, ale ostatnie 10 km z całych 34, jakie wykonałem, nie były już ani przyjemne, ani łatwe. Średnie tempo z tego treningu to 4:00, co też pokazuje, że jednostka zaangażowała mnie dość mocno.
Piątek
Piątkowy poranek dał upragniony odpoczynek od treningowego chomąta. Zaliczyłem grzecznie 15 km 4:18, zwiedzając ścieżki, którymi rzadko się przemieszczam. Zmiana otoczenia treningowego to też dobry manewr, który pozwala odwrócić myśli od codziennej rutyny.
Po treningu biegowym czekał mnie jeszcze trening na siłowni. Marcin dotrzymał słowa i zaproponował tym razem ćwiczenia, których do tej pory nie robiliśmy, a które mają poprawić parametry ciała pod kątem maratonu. Czy tak będzie, okaże się. Z pewnością wzbudziliśmy niemałe zainteresowanie na siłowni, wyczyniając przeróżne dziwne rzeczy, które obce są klasycznym wyznawcom masy i stejków.
Sobota
Długi weekend rozpocząłem od jednostki bliźniaczej do piątku. Przebiegłem 15 km w tempie 4:18 i na tym skończyłem trening. Muszę uczciwie przyznać, że czułem się po tym biegu fatalnie. Nowe ćwiczenia, które robiliśmy w piątek + układ, w którym połączyłem środowy akcent i czwartkowe długie wybieganie spowodował, że byłem w rozsypce. Najmilszym momentem treningu było jego zakończenie. Niestety, nie zawsze jest kolorowo. 🙂
Niedziela
Zabawność sytuacji z luzowaniem przed biegiem polega na tym, że w pełnym treningu, człowiek nie może się doczekać momentu, kiedy wreszcie plan treningowy poluźni lejce i będzie więcej swobody, a gdy tylko ta swoboda się pojawia, to nie sposób oderwać myśli od zbliżającego się momentu startu. Uczucie to jest tak silne, że bez wahania oddałbym cały ten okres odpoczynku w zamian za wyruszenie na trasę biegu.
Tym razem sportowy odpoczynek udało się połączyć z bardzo miłym wypadem na Ślężę, który zaliczyliśmy z Asią. Dla niej był to pełnowartościowy trening, dla mnie idealny aktywny wypoczynek. Trochę mi się dostało za bieganie po chaszczach, ale chciałem pokazać małżonce trasy, które sam odkrywałem podczas letniej eksploatacji Ślęży.
Łącznie zaliczyliśmy 10 km marsz-biegu z 400 m przewyższenia. Bardzo miły trening.
Ach, jak owocny byl to tydzien powie nam najlepiej opis ostatniego poniedzialku! 😉
Btw, zauwazylem na stravie, ze uzywasz.jakiegos ustrojstwo do pomiaru mocy? Co to jest i jak z tego korzystasz? Podgladasz moc na zegarku w czasie biegu?
Hej Michał,
Pomiar mocy został dołożony do Polara Vantage V. Traktuję to bardziej jako ciekawostkę. Polar chwalił się, że to pierwszy rodzaj pomiaru mocy, który nie wymaga dodatkowych urządzeń przyczepianych np. do buta. Ostatecznie stwierdzam, że trudno jest wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z tego pomiaru. Miałem dużą nadzieję, że dzięki temu wskaźnikowi będę mógł porównać biegi w terenie górskim. Niestety, rozbieżności są duże i często absurdalne. Powód z kolei prozaiczny – zegarek nie potrafi (no bo niby skąd) uwzględnić „techniczności” podłoża.
Jest takie ustrojstwo, dedykowane pomiarowi mocy u biegaczy, Stryd się nazywa. Sporo ludzi (w tym ja) używa tego jako footpoda.
Hej Sochers,
Dzięki za komentarz. Stryda znam, chociaż sam nie stosowałem.
X lat temu trochę na niego biegacze narzekali, że co założenie na buta to inny pomiar. teraz poszło ku lepszemu?
Kwestia techniczna – w tytule jest chyba niepoprawny przedział, bo tydzień, który został powyżej opisany, dopiero trwa :).
Dzięki PParsk za zwrócenie uwagi!
100% racji, już poprawiam. 🙂
P.S Podróżnicy w czasie, czasem gubią się już w tym co było, a co dopiero będzie 😉
Andrzeju, czy można liczyć na tekst lub chociaż wzmiankę, w bliższej lub dalszej perspektywie, na temat Twojego odżywiania na co dzień? Ostatnio wspominałeś o woreczkach ryżu i tak mnie natchnęło 😉
Gratuluję świetnego wyniku na Biegu Niepodległości, na mniej krętej trasie byłoby poniżej 31:30 🙂
Pozdrawiam, analizując raporty sprzed roku i ustalając plan treningowy na najbliższy sezon 🙂
Łatwiej mi ogarnąć jedzenie woreczkami. 🙂
Hej Michał,
Pewni, że tak. Mam niestety (albo stety) kilka tematów, które czekają w kolejce na opisanie.
Mam wewnętrzne przekonanie, że lepiej rzadziej publikować wpisy, ale dobrej jakości.
Kwestie żywienia również wymagają szerszego opisania i rzetelności, ale obiecuję, że postaram się nie odkładać tego tematu na za kilka tygodni. 😉
Dzięki!