Przejdź do treści

Sowa Minerwy – raport #24 (11-17.03)

Poprzedni raport #23
Objętość 
=> 95 km
Treningi biegowe => 6
Trening uzupełniający => 1
Akcenty => 2

„Sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, a nie o świcie.”
Georg Hegel

Do czego biegaczowi potrzebny jest trener? Gdy mówimy o amatorach, ludziach czerpiących z biegania coś, co psychologia określa mianem 'samorealizacji’, trener będzie konsultantem pomysłów treningowych, mentorem i organizatorem zajęć sportowych, w taki sposób, aby przyniosły one jak najlepszy rezultat. Proste.

Pojawia się jednak kolejne pytanie – po co trener biegaczowi wyczynowemu? Gdy się nad tym zastanowimy, to ktoś z kilkunastoletnim lub nawet kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, wie niemal wszystko o dziedzinie, którą się zajmuje. Nie wspomnę już o własnym organizmie, który zna na wylot. Taki biegacz przerobił w swoim życiu setki rozpisek treningowych, rozmawiał z biegaczami na przeróżnym poziomie i widział na własne oczy setki wariantów treningowych. Po prostu zna się na tym co działa, a co nie działa. Sami biegacze przyznają, że współpracując długo z jednym trenerem, są w stanie z niemal 100% dokładnością przewidzieć, co też zaproponuje ich coach w kolejnych treningach.

Teoria metodyki jest dziedziną mocno wyeksploatowaną. Można oczywiście przeprowadzić coś na wzór „treningu eksperymentalnego”, ale przypadków, takiego podejścia trenerów do prowadzenia rozwoju zawodowych biegaczy, jest niezwykle mało. Zazwyczaj trenerzy podążają wyznaczoną ścieżką, którą poprowadzili wcześniej innych podopiecznych. Czy jest w tym coś złego? Nie wydaje mi się, skoro trening przynosi efekt. Nie rozwiązuje to jednak pytania:

PO CO takiemu doświadczonemu zawodnikowi trener? W czym ma mu pomóc?

Efekt poszerzającej się perspektywy

Szklarska Poręba liczy niecałe 7 tys. mieszkańców. Gdy byłem dzieckiem wydawało mi się to bardzo dużą liczbą. W Szklarskiej było wszystko, co istotne w funkcjonowaniu – szkoły, kino, knajpy, biblioteka, kawiarnie, hotele, boisko, przychodnia, kościół. Czego chcieć więcej?

Gdy stałem się nastolatkiem, Szklarska zrobiła się bardzo mała. Czułem, że wyrastam z niej, jak z odzieży w wieku szkolnym. Jelenia Góra, to było coś – ponad 100 tys. mieszkańców – nowe centrum wszechświata! W Jeleniej toczyło się prawdziwe życie. Kino? No błagam, nawet 3, to co, że dwa wielkie filary zasłaniały ekran połowie widowni. Były za to sklepy na każdym rogu, a boisko – 4 razy większe niż w Szklarskiej! Czego chcieć więcej?

W końcu poszedłem na studia. Wrocław – ponad 600 tys. mieszkańców. Sklepy większe niż kino w Jeleniej, a ogródki piwne, większe niż boisko w Szklarskiej! Teraz już wiem, że to tu leży najważniejszy punkt galaktyki – we Wrocławiu. Jest wszystko! Czego chcieć więcej?

Perspektywa się zmienia. Zwłaszcza, gdy pochodzi się ze Szklarskiej Poręby. Dlaczego o tym piszę? Na wstępie przywołałem Georga Hegela, niemieckiego filozofa, który w doskonały sposób ujął odpowiedź na pytanie: Po co zawodowemu biegaczowi trener?

Po co zawodowemu biegaczowi trener?

Hegel nie wiedział pewnie, że prawie 200 lat po swojej śmierci, będzie miał swój wkład w rozwój bloga polskiego biegacza amatora, który wieczorami wrzuca wpisy o ubijaniu asfaltu… ale tak właśnie się dzieje. 🙂

Słowa „Sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, a nie o świcie” odnoszą się do tego, że mądrość (Sowa Minerwy) powinna ruszyć w świat po skończonym procesie, czy zadaniu. Czyli o zmierzchu będącym symbolem zakończenia. Jeżeli wyruszy wcześniej (wyciągniemy przedwczesne wnioski), spotka ją kiepski los.

Dokładnie z tego powodu, zawodowi biegacze posiadają trenerów. Sami, będąc zawodnikami są „wewnątrz procesu” i ich ogląd na sytuację jest zaburzony perspektywą w jakiej się znajdują. Mniemanie zawodnika o jego własnej formie, to jak pytanie przypadkowej osoby, czy Jelenia Góra jest dużym miastem – tak, czy nie? Ocena zależy od perspektywy. Od takiej oceny jest trener, który widzi więcej i z szerszej perspektywy niż podopieczny.

Skąd tak nietypowe podsumowanie treningu? 🙂

Szala mojego nastroju idzie w złą stronę po ostatnim starcie w biegu Wroactiv. Jestem jednak sam sobie trenerem, sterem i krupierem. W chwilach zwątpienia szukam szerszej perspektywy, jak znaczenie 140 minut w światowym maratonie. Karty jakie trzymam w ręku nie pozwalają blefować, ale pozwalają wygrać tę rozgrywkę, jeżeli tylko zdołam obrać dobry kierunek w najbliższych, kilkunastu dniach.

Do zobaczenia.

2 komentarze do “Sowa Minerwy – raport #24 (11-17.03)”

  1. Nie jest do wynik jaki oczekiwałeś na tym etapie przygotowań. Myślisz, że to mocny obóz był przyczyną chwilowego spadku dyspozycji? Bardzo jestem ciekawy jakie wybrałeś rozwiązanie z sytuacji, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że pisałeś gdzieś o starcie w Sobótce, to możliwe jest chyba tylko luzowanie z treningiem 🙂 Tak czy inaczej wszyscy trzymamy kciuki za kolejny start i z niecierpliwością czekamy na relację i raport. Powodzenia!

    1. Obóz zostawił pewnie jakiś ślad, który powinien zniknąć, ale problem może leżeć gdzie indziej.
      Raport nieprzypadkowo w takiej formie, bo trudno być sądzią we własnej sprawie. W tej chwili wydaje mi się, że przytkałem się na wyniku 33 minut ze względu na brak regeneracji.
      Więcej będę mógł powiedzieć po najbliższym półmaratonie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *