Przejdź do treści

Analiza ankiety „Rozwój i ocena bloga”!

Słowem wstępu – zakład z Asią 🙂

Dzisiaj prawdziwa perełka – podsumowanie ankiety „Rozwój i ocena bloga”, o której wypełnienie prosiłem Was w połowie lutego. O bieganiu będzie dzisiaj pośrednio, ale kilka ciekawostek czysto biegowych również się znajdzie. 🙂

Na wstępnie, muszę jeszcze przytoczyć jedną kwestię. Asia przegrała ze mną zakład niemal dwuipółkrotnie! Weszliśmy w umowę, że jeżeli ankietę wypełni mniej niż 100 osób, będę zmywał naczynia przez 10 dni. Natomiast, jeżeli przesłanych formularzy będzie ponad 100, to Asia będzie szorować gary.

Za uratowanie męskiego honoru gorąco dziękuję! 🙂 Zmywaniem naczyń byłem zagrożony tylko przez 1,5 godziny od opublikowania ankiety. 🙂 Ostatecznie otrzymałem 247 odpowiedzi! Wow – to naprawdę dużo! Po cichu liczyłem, że nie będę musiał zmywać, a liczba 150 ankiet będzie sufitem. Tymczasem blisko 250 osób zdecydowało się wyrazić opinię i wziąć udział w ankiecie 'rozwój i ocena bloga’. Porównując tę liczbę do średniej liczby czytelników pojedynczych artykułów, która waha się między 600 a 800 osób, można powiedzieć, że co trzeci czytelnik poświęcił swój czas, żeby bezinteresownie dać mi jasny sygnał, co robię dobrze, a co należy poprawić w mojej pracy. Taki współczynnik to świetny wynik. Dzięki raz jeszcze!

P.S Asia zmywa dalej. 😉

Metodologia ankiety „Rozwój i ocena bloga”

Ankietę stworzyłem przy pomocy formularzy Googla. Składała się ona z 18 pytań, które podzieliłem na 2 bloki: Pierwszy dotyczący bloga oraz drugi określający kim są respondenci ankiety (i zarazem czytelnicy). Większość pytań była zamknięta, z wyjątkiem dwóch, w których zapytałem się Was o pomysły na wpisy i opinię opisową. Od razu zdradzę, że był to genialny ruch, ale szczegóły za chwilę.

Pytania zamknięte były podzielone na takie z możliwością wyboru wielu odpowiedzi oraz takie, gdzie wybór mógł być tylko jeden. Żadne z pytań nie było obowiązkowe – pełna dobrowolność. Przy niektórych pytaniach dawałem możliwość udzielenia „innej – własnej odpowiedzi”, ale zrobiłem to tylko w tych miejscach, gdzie uznałem, że respondent może mieć szerszą perspektywę i nie jest w stanie jednoznacznie dostosować się do zaproponowanego zestawu odpowiedzi.

Tyle z założeń, a teraz do sedna! 🙂
Poniżej prezentuję wyniki odpowiedzi wraz z moim komentarzem – tym, co mnie zaskoczyło, i co sądzę o rezultatach ankiety.

Miłej lektury!

Wyniki ankiety

65% czytelników, to „stara gwardia” – jesteście ze mną od ponad pół roku. Natomiast pozostałe 35% czytelników zagląda na 140minut.pl od niedawna (do 6 miesięcy wstecz).
Nie będę ukrywał, że jest to proporcja niemal idealna. Większość poczytnych blogów w naszym kraju bazuje głównie na jednorazowych odbiorcach, czyli takich, którzy trafiają na artykuł w sieci i już więcej nie wracają w to miejsce. Utrzymanie uwagi czytelnika na dłużej to dla mnie wielkie wyróżnienie. Jednocześnie 1/3 ankietowanych zna blog od niedawna, co z kolei pokazuje, że nieustannie udaje się docierać do szerszego grona odbiorców, które zostaje stałymi czytelnikami. Dla mnie bomba! 🙂

Drugie pytanie miało na celu zdiagnozować, w jakim rytmie czytelnicy zapoznają się z publikacjami na stronie. Nie ukrywam, że obecnie idealną proporcją wydaje mi się układ dwóch wpisów w tygodniu. Obserwuję, że rozwój i ocena bloga jest wtedy najpłynniejsza. Jeden test poświęcony jest raportom treningowym oraz drugi, ukierunkowany na obszar poradnikowy. Od czasu do czasu zagęszczam tydzień do trzech wpisów, gdy uznam, że warto podzielić się z Wami dodatkowymi informacjami.

Okazuje się, że blisko połowa z Was doskonale wpisała się w taki rytm życia bloga i odwiedza stronę właśnie dwukrotnie w ciągu tygodnia. Dużą grupę czytelników tworzą również osoby, które wpadają w odwiedziny raz na tydzień. Z innych statystyk monitorujących ruch na blogu wiem, że takie osoby pochłaniają treść hurtowo. Czyli za jedną wizytą, nadrabiają artykułu z całego tygodnia. Pod tym kątem – rozwój i ocena bloga wypadają bardzo dobrze.

Niecałe 11% czytelników zagląda na blog z częstotliwością 1 miesiąca. Są to zazwyczaj osoby, które robią „przegląd tego, co słychać” i koncentrują się na wpisach o moich treningach. Podejrzewam, że są to doświadczeni biegacze, którzy w tekstach poradnikowych nie znajdują informacji zaspokajających ich zainteresowania.

Bardzo serdecznie pozdrawiam również grupę zaglądających na blog codziennie, to aż 8%. Nie wiem, czym się kierujecie, ale dziękuję! 🙂

Pytanie nr 3 koncentrowało się na określeniu tego, ilu z Was to czytelnicy wchodzący w interakcję. Możecie być zaskoczeni tym, co napiszę, ale wynik jest bardzo dobry. Jesteście aktywnymi czytelnikami. Blog 140 Minut w Maratonie to zbiór publikacji na skraju tematyki eksperckiej i lifestajlowej – czyli trochę mądrości, trochę filozofii. 🙂

Blogi tego typu mają przeważnie współczynnik interakcji w okolicy 5%. Co ciekawe, po publikacji ankiety, zaobserwowałem wzrost liczby komentarzy na blogu. Jak gdybym wywołał Was tym pytaniem do tablicy. 🙂

W kolejnym pytaniu chciałem sprawdzić, skąd dowiedzieliście się o istnieniu bloga. Od razu przyznam, że „skopałem” to pytanie. W moim przekonaniu zaproponowałem wszystkie sensowne źródła, z których mogliście się dowiedzieć o blogu. Tymczasem, poza Faceboobkiem, dzięki któremu trafiło na stronę 35% czytelników, aż 29% wskazało odpowiedź inną, niż te, które zaproponowałem (sic!). Dobrze skonstruowane pytanie nie powinno dopuścić do więcej niż 5% takich odpowiedzi.

Facebook wraz z poleceniem od znajomego/znajomej wraz z trafieniem na blog przez wyszukiwarkę internetową stanowią razem 66%. Możecie napisać w komentarzach do tego wpisu, skąd trafiliście na blog, bo dalej zachodzę w głowę? Może z innych witryn? Może poznaliśmy się gdzieś na ścieżce biegowej i chwaliłem się blogiem? 🙂

Muszę dodatkowo odnotować, że moje konto na Instagramie w zasadzie nie istnieje. Zdawałem sobie z tego sprawę i od pewnego czasu pracuję również nad funkcjonalnością tej platformy, ale statystyka pokazuje brutalnie, że jeżeli nie inwestuje się dużo czasu i jakości w medium, to nie sposób oczekiwać od niego sprzężenia zwrotnego.

Kolejne bardzo ważne pytanie, które pozwala określić kierunek, w jakim powinien rozwijać się blog. Aż 83% z Was oczekuje publikacji o charakterze poradnikowym. Pokazuje to dwie rzeczy:
a) że dobrej treści poradnikowej w internecie wbrew pozorom wcale nie jest tak dużo;
b) że polityka otwartości w dzieleniu się z Wami całym moim doświadczeniem, wiedzą i obserwacją, wraca do mnie w postaci kapitału, jakim jest Wasza obecność na blogu.

Zupełnie na marginesie, muszę przyznać, że to kapitalny układ – daję z siebie 100% kompetencji, a w zamian za to otrzymuję możliwość robienia tego zawodowo.

Bardzo dużo, bo aż 74% czytelników, poza typową treścią z poradami, interesuje się podsumowaniami mojego treningu. Ta statystyka cieszy mnie pod tym kątem, że pisanie o rozbieganiach w tempie 4:15 i robieniu ciągłych biegów po 3:35, potrafi być interesująca dla osób, które wcale w takich tempach nie biegają. Chyba, że się mylę, to mnie poprawcie :). Moja dodatkowa obserwacja wskazuje na jeszcze jedną rzecz – jesteście kumaci i potraficie z podsumowań mojego treningu zaadaptować niektóre rozwiązania u siebie.

Na 3. pozycji są relacje z biegów, które interesują 67% czytelników. Niektórzy twierdzą, że to najmocniejsza strona bloga. Spokojnie – sezon startowy zbliża się wielkimi krokami. 😉

Kolejne pozycje są dość wyrównane i wahają się od 33 do 38%, są to teksty: lifestajlowe, testy sprzętu, komentarz do wydarzeń biegowych i prezentowanie newsów ze świata biegowego.

Wszystkiego nie dam rady dźwignąć, ale bardzo mocno chodzi mi po głowie wprowadzenie rubryki z komentarzem do wydarzeń w świecie biegowym. Bardzo sporadycznie zabieram głos w publicznej dyskusji, co nie oznacza, że nie uwiera mnie wiele spraw w polskim środowisku biegowym. Z kolei inne sprawy są na tyle interesujące, że zdecydowanie potrzebne jest im większe nagłośnienie. Zresztą, rozwój i ocena bloga, na której mi zależy, powinny wzrosnąć, gdy tematyka publikacji się poszerzy.
Uchylę zresztą rąbka tajemnicy, że wspólnie z Grześkiem Gronostajem, Jackiem Sobasem i Adamem Putyrą, toczymy wspólnie nieraz takie dysputy, że każda z nich nadałby się na osobną książkę o tematyce biegowej. Padło hasło, żeby nasze płomienne debaty ujrzały światło dzienne. Może coś się z tego pomysłu urodzi.

Kolejne 4 pytania to ocena zawartości publikowanych treści. Jest pewnie w tym odrobina „samospełniającej się przepowiedni”, bo skoro pytam czytelników o ocenę treści, to mogę spodziewać się, że będzie ona dobra. W końcu oceniają ją… czytelnicy bloga.

Wartość merytoryczna – suma ocen „4” i „5” – 98.3%

Miazga! 🙂 Moi nauczyciele akademiccy byliby dumni.

Dla 97,5% są interesujące lub bardzo interesujące!

Kolejny kapitalny wynik. Jestem przeogromnie dumny, że oceniacie jednocześnie wartość merytoryczną tekstów, jak i to, że są interesujące! Połączenie jednego i drugiego cieszy mnie ogromnie.

I tutaj mimo świetnego wyniku – umówmy się, że 93% ocen „4” i „5” to świetne wyniki – musiałem poważnie zastanowić się nad tym, jak w większym stopniu dostosować publikacje do realnych problemów biegaczy. Okazuje się bowiem, że mimo wysokiej merytoryki, nie każdy potrafi wykorzystać zdobytą wiedzę w swoim bieganiu. Być może mało koncentruję się na konkretnych przypadkach z życia wziętych?

W pytaniu o „przystępność publikowanych treści”, chodziło mi o zdiagnozowanie częstego problemu, jakim jest balansowanie między infantylnością a karkołomnością eksperckich określeń. Najzwyczajniej, z jednej strony chcę, żeby czytelnik nie czuł się jak głupek, do którego mówię dużymi literami, natomiast z drugiej, żeby nie towarzyszyło mu uczucie, jak przy byciu świadkiem rozmowy dwóch radców prawnych specjalizujących się w prawie podatkowym.

Okazuje się, że wychodzi to całkiem nieźle, ponieważ aż 96,7% czytelników oceniło wartość językową na „4” bądź „5”. Miło mi! 🙂

A teraz pytanie, które zaskoczyło mnie bardzo mocno! Celowo w tym punkcie dałem możliwość zaznaczenia kilku opcji, jak i możliwość szerszego wyrażenia tego za kogo mnie macie.

66% z Was określiła mnie jako trenera biegania. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ właśnie w taki sposób komunikuję się z Wami, a Wasza odpowiedź potwierdza, że widzicie mnie w tej roli.

54% uważa, że jestem biegaczem amatorem. Ta odpowiedź również mnie cieszy, ponieważ zawsze podkreślam, że wywodzę się ze środowiska amatorskiego. Znam realia amatorów, biegam po pracy i nie mam szans na utrzymanie się z nagród finansowych. Nie wchodząc w szerszą perspektywę – jestem biegaczem amatorem.

Tymczasem 31% z Was twierdzi, że jestem wyczynowcem! Nie wiem, co mam napisać. 🙂
Z jednej strony rozumiem Wasz punkt widzenia. Doszedłem w swoim bieganiu dość daleko. Dla wielu łamanie 2:30 w maratonie nigdy nie będzie możliwe. Z drugiej – moje wyniki nie są wybitne. Przynajmniej nie na tyle, żeby móc je określić słowem „wyczyn”. Niemniej dziękuję i uznaję jednocześnie, że zaznaczenie takiej odpowiedzi było pewnego rodzaju uznaniem za trud, jaki wkładam w moją pasję.

Niecałe 15% zaznaczyło, że jestem blogerem piszącym o bieganiu. Dobry wynik – więcej niż 20% kazałoby mi zastanowić się nad tym, czy nie opakowałem się zanadto w cukierkowe opakowanie. Z kolei mniej niż 10% skłoniłoby mnie do refleksji, czy ktoś docenia, że staram się rozwijać i w tym obszarze, kładąc nacisk na jakość rozpowszechnianych treści. A tak, wynik jest bardzo „zdrowy”.

4 osobom winien jestem powitanie. Mam nadzieję, że rozwój i ocena bloga stanie się również Waszym udziałem :).
Andrzej Witek – trener, biegacz pasjonat, bloger.

Co ciekawe, padło również 30 dodatkowych odpowiedzi! Większość baaardzo miła i motywująca do dalszej pracy. Przykładowo: „Spoko gościem”, „Amatorem z zacięciem zawodowca”, „INSPIRACJĄ”, „Gościem z pasją”, „Podobno fizjologiem :)”, „Przeciętnym siatkarzem” (potwierdzam :)), „Kozakiem”, „Gościem z pasją”, „Powieściopisarzem”. Sporo osób określiła mnie jako „Proam”, czyli kogoś, kto znajduje się w próżni między sportem zawodowym a amatorskim.

Naprawdę, duuużo ciepłych słów, za które dziękuję!

Kolejne pytania w ankiecie 'rozwój i ocena bloga’, dotyczyły określenia grupy respondentów. Odpowiedzi są równie interesujące.

Przytłaczającą przewagę wśród czytelników mają Panowie, aż 86%! Tylko 14% stanowią Panie. Nie jest mi jakoś specjalnie smutno, ale nie jest to proporcja, jakiej bym oczekiwał. Uważam, że zdrowy układ to 75% mężczyzn i 25% kobiet. Wynika to z proporcji osób biegających w imprezach masowych. Przeważnie kobiety stanowią 1/4 uczestników imprez. W całej biegowej populacji szacuje się udział Pań na 35-40%. Płeć piękna w przeciwieństwie do Panów, nie ma takiego ciśnienia na starty w zawodach.

Pod tym kątem rozwój i ocena bloga daje jasny sygnał, że powinny pojawić się na nim treści skierowane również do Pań. Nie jestem fanem parytetów, ale te 25% miejsca dla kobiet powinno się znaleźć.

47% czytelników to osoby z przedziału 30-40 lat – całkiem spora grupa. Niemal po równo, bo po niecałe 25% z Was, to osoby będące w przedziale 20-30 lat lub 40-50.

Generalny trend w blogosferze jest taki, że czytelników po 50 roku życia jest stosunkowo niewielu. Przybywa ich, ale wciąż jest to nieznaczna grupa. Sytuacja zmieni się, wraz ze starzeniem się społeczeństwa. Kolejna obserwowana zależność, to większy udział czytelników w okolicy 35 roku życia na blogach o tematyce eksperckiej. Potwierdza się to w Waszych odpowiedziach. Mnie jako autora, cieszy w największym stopniu, to że blog jest naprawdę otwarty na szerokie grono odbiorców. Publikacje utrzymują uwagę zarówno dwudziesto, jak i czterdziestolatka. Tak szerokie audytorium i tak równo rozłożone to naprawdę rzadkość.

Tym pytaniem chciałem sprawdzić, czy większość z Was zainteresowana jest samą treścią bloga, czy jest aktywnymi biegaczami. Drugi ukryty cel, to zdiagnozowanie, czy stosujecie się do tego, o czym piszę na blogu. 😉

Grupa oszczędnie startujących w zawodach jest dość liczna – aż 28%. W odniesieniu do średniej rynkowej, to naprawdę spory odsetek. Przeważnie osoby biegające – są również często startującymi w zawodach. Sam stosuję oszczędną politykę startową (w tym roku będę to zmieniał – ale to temat na osobny wpis) i wygląda na to, że przyciągam na blog osoby o podobnych preferencjach.

Między 6 a 10 startów zalicza blisko 39% czytelników. Taka liczba startów jest bardzo prawidłowa. Pozwala i porządnie potrenować, i wystartować na maksa na zawodach.

Między 11 a 20 razy w roku startuje 23% pytanych. Tutaj zapala mi się lampka ostrzegawcza dla tej grupy. O ile 12-14 startów to jeszcze zdrowa dawka (pod warunkiem, że mówimy o rożnych dystansach, a nie tylko połówkach i pełnych maratonach), to już 17-20 startów w ciągu roku wymaga od nas końskiego zdrowia albo przedefiniowania celów naszych startów. Nie jest bowiem możliwe bieganie co 3 tygodnie zawodów na maksa.

No i co mnie zaskoczyło – wśród czytelników są również osoby niestartujące w zawodach wcale! Miło, że zaglądacie na bloga. Nie każdy musi być biegaczem, czy też nie musi koniecznie brać udziału w zawodach, żeby skorzystać z porad zawartych na blogu!

Kolejna porcja świetnych danych. Wiem, że piszę to przy każdym pytaniu, ale tak właśnie jest :).

Waszym ulubionym dystansem jest półmaraton. Baaardzo mnie to cieszy. Jestem zwolennikiem biegania właśnie półmaratonów. Oczywiście w moim sercu jest maraton, ale nie ma się co oszukiwać – maraton nie jest zdrowy. Zdrowe są jedynie przygotowania do niego. Natomiast półmaraton to dystans, który daje duże nasycenie wysiłkiem i ogromną dawkę satysfakcji, przy jednoczesnym zmęczeniu, które nie robi spustoszenia w organizmie.

Na drugim miejscu jest „dyszka” z wynikiem 34%, a na 3 miejscu ex aequo wyścig na 5 km oraz maraton mające po 19% głosów.

Statystyka ta potwierdza trend widoczny w biegach masowych, gdzie po latach fali wznoszącej w maratonie, ludzie zaczynają wybierać przyjemniejsze i niewymagające pod względem kondycyjnym zawody na krótszych dystansach.

Wśród biorących udział w ankiecie „Rozwój i ocena bloga”, znalazła się również grupa fanów biegów górskich, którzy łącznie (biegający do 42 km i ponad) stanowią aż 21,7%!! Warto jednak zaznaczyć, że pytanie miało możliwość wielokrotnego wyboru, co spowodowało, że fani górek zaznaczali i krótkie, i długie dystanse. Nie zmienia to jednak faktu, że coraz więcej biegaczy zaczyna specjalizować się w biegach po górskich szlakach.

Przedostatnie pytanie było moim wybiegiem, w którym z jednej strony chciałem sprawdzić świadomość treningową wśród czytelników, a z drugiej byłem zainteresowany tym, jak wiele osób podchodzi spośród czytelników do biegania w sposób ambicjonalny. Założyłem, że najambitniejsi, będą też najczęściej trenującymi osobami.

Wynik odpowiedzi zaskoczył mnie na plus – wykres jest niemal idealnie proporcjonalny. Odpowiednio 30 i 29% osób trenuje 5 lub 4 razy w tygodniu. Pisałem już wielokrotnie, że taka porcja treningu w amatorskim sporcie, to idealna proporcja. Ciesze się bardzo, że trenujecie właśnie w taki sposób. Grupa ambitnych walczaków, również jest dość liczna. Na 6 lub 7 i więcej treningów w tygodniu decyduje się ponad 20% z Was. Wersję treningu minimalistycznego, składającego się z 3 treningów, wybiera niecałe 13%. Niestety 8% trenuje mniej niż 2 razy w tygodniu. Zakładam, że na to pytanie odpowiedziały tylko osoby, które ogólnie biegają. Poza szczególnymi przypadkami, jak wychodzenie z kontuzji, czy trening łączony np. triathlonowy – dwa treningi biegowe nie dają żadnej korzyści poza przyjemnością, o ile taka występuje.

Ostatnie pytanie również poszukiwało odpowiedzi na kwestię tego, co jest motorem napędowym do treningu wśród czytelników bloga. Obeszło się bez zaskoczenia – 76% to osoby ukierunkowane na poszukiwanie rezerw w swoim bieganiu i interesujące się poprawą wyników. 67% czytelników wychodzi na trening z powodu radości, jaką dają im pokonane kilometry. Natomiast 55% biegaczy przyznaje, że bieganie to sposób odreagowania codziennych stresów. Pod tym względem uważam, że respondenci ankiety „Rozwój i ocena bloga”, są bardzo ambitni!

Co ciekawe, tylko 38% z Was wymieniała „pielęgnowanie zdrowia” jako motywację do biegania. 🙂 Druga ciekawostka, istotna dla mnie pod kątem prowadzenia bloga – jedynie 16% z Was biega, ponieważ chce schudnąć. Przyznam, że to mało, bo w badaniach całej populacji biegaczy, aż 30-35% to osoby, które mają za główny cel utratę wagi. Z drugiej strony, na blogu nie publikuję w zasadzie w ogóle treści poświęconej temu obszarowi.

2 pytania otwarte

Jak ktoś przebrnął do tego miejsca – szacun 🙂

Nie będę przytaczał wszystkich Waszych propozycji tematów na wpisy, które padły w ankiecie „Rozwój i ocena bloga 140minut.pl”, bo po prostu fizycznie nie dam rady tego zrobić. Jednocześnie, moja prośba o Wasze propozycje, to najlepszy punkt ankiety! Dostałem taką liczbę propozycji, że spokojnie mogę prowadzić bloga przez kolejny rok, bez stresu, że zabraknie mi tentów do omówienia. Co więcej, Wasze propozycje są naprawdę dobre!

Za te wszystkie pomysły i za każde ciepłe słowo, jakie dostałem (a uwierzcie, że było tego mnóstwo) dziękuję z całego serca! Dziękuję również, za wszystkie słowa przestrogi, jak i te które sprowadzają mnie na ziemię – cenię je równie wysoko. Mam nadzieję, że podołam Waszym oczekiwaniom, a rozwój i ocena bloga w dalszym ciągu będzie przebiegać tak, jak do tej pory!

P.S Policzyłem Wasze propozycje na wpisy na bloga – 137. Czyli nie starczy na rok, starczy na 2,5 roku. 🙂

Dziękuję w imieniu całej redakcji 140minut.pl za udział w ankiecie „Rozwój i ocena bloga” oraz za wszystkie opinie, które do nas dotarły! 🙂

Rozwój i ocena bloga wyrażone w formie ekspresji ruchowej 🙂

22 komentarze do “Analiza ankiety „Rozwój i ocena bloga”!”

  1. Ja o blogu dowiedziałem się bezpośrednio z wyszukiwarki – chciałem przygotować się do Półmaratonu Ślężańskiego i szukałem jakichś informacji i trafiłem na Twoją relację – która nomen omen skutecznie mnie od ww. półmaratonu odwiodła 😀 Od bloga nie – jestem do dziś 😀

    1. Cześć Michał,
      Po Twojej wypowiedzi nie wiem, czy mnie jeszcze kiedyś organizator zaprosi na Półmaraton Ślężański. 🙂
      Miło mi, że zaglądasz regularnie!

  2. Coś jest nie tak z wykresami – przy niektórych pozycjach „wcięło” opis.
    Dzięki za bloga i powodzenia we wprowadzaniu wniosków z ankiety w życie 🙂

    1. Hej,
      Dzięki za zwrócenie uwagi. Zobacze czy dam rade coś z tym zrobić. No i postaram się utrzymać przyzwoity poziom. 🙂

  3. Skąd dowiedziałeś się o istnieniu bloga? „Z innej strony internetowej” – tej opcji zabrakło. Bądź co bądź przecież nawet prowadziłeś kiedyś zapiski w innym miejscu niż 140minut. ” Z działalności trenerskiej” – pewnie tej również, chociaż można to ostatecznie podciągnąć pod znajomego, który poleca 🙂 Uwaga techniczno-matematyczna – „2 i mniej” to nie „mniej niż dwa”.

  4. Hej tam,
    Tak, to bardzo słuszna uwaga. Przez jakiś czas, gdy raczkowałem dopiero w temacie blogowania – chociaż tak naprawdę nadal raczkuję – pisałem na bieganie.pl w specjalnej zakładce „biegologa”. Część osób może mnie kojarzyć właśnie z tamtego obszaru. Działalność trenerska też nie jest bez znaczenia, szczególnie gdy prowadzę zajęcia dla firm, gdzie przeważnie przychodzą bardzo początkujący biegacze. Dopiero, gdy się powymądrzam i uda mi się nie przestraszyć nowicjuszy, Ci zaglądają na bloga sprawdzić, czy nie ściemniam. 🙂
    Oczywiście „2 i mniej” to zdecydowanie co innego niż „mniej niż dwa”. Dobra spostrzegawczość!

  5. Ja Twojego bloga czytałem jeszcze, jak był na portalu bieganie.pl. Jak tam trafiłem – nie pytaj, już nie pamiętam 🙂

    1. Nie zapomniałem, po prostu nie podejrzewałem, że tak wielu czytelników zna blog od tak dawna i czytało co u mnie słychać jeszcze za tamtych czasów :).

      1. Ja to nawet pamiętam jak nieopatrznie wlazłem w Twojego bloga na bieganie.pl i początkowo odczytywałem te kliknięcie jako błąd, bo wpędziłeś mnie w niemałe kompleksy 😉 Pomyślałem – „nie, to nie do wiary, tak biegać nie można! Robot jakiś.”
        Dzięki Tobie po raz pierwszy uświadomiłem sobie dobitnie co to znaczy – dużo trenować. 🙂
        Tak btw. szacun za tę analizę, wyczerpująca, rozbudowana, na pewno praco i czaso chłonna.

  6. Ja również bieganie.pl 🙂 Do tego jednak 140minut.pl wisi na listach startowych oraz listach wyników niektórych biegów – to również może być źródło.

    Co do dyskusji dot. wydarzeń w świecie biegowym – myślę, że mógłbyś się częściej udzielać i np. wrzucić kategorię „felieton” (mogła by być jako „ekstra raz na 2 tygodnie” czy kiedy coś się dzieje. Niestety ubolewam nad tym, że G. Gronostaj do swojego bloga chyba hasło zgubił – bo również ciekawe tematy poruszał, mógłbyś pod postacia felietonu coś tutaj z myśli p. Grzegorza podrzucić 😛

    1. Dzięki Marek za komentarz.
      Grześka namówić łatwo nie będzie, już o tym myślałem (o tym również ;)). Zresztą, gdyby czas pozwalał to projektów ciekawych do ruszenia jest całe mnóstwo. 😉

  7. Hej. Ja trafiłem do Ciebie poprzez bloga Grzegorza. Pięknie piszecie o swojej pasji. To zachęca i elektryzuje innych.
    Ps. Miedzy innymi dzięki Twoim poradom zrobiłem wczoraj życiówkę na maratonie w Barcelonie: 2:42:34 (z wizytą w Toi Toiu). Poprawilem się od Orlenu 2018 o prawie 9 minut 🙂 Dzięki!!!!

  8. Błażej,
    Gratulacje za kapitalny wynik i za ekstra progres. Poziom 2:40 to już ogrom pracy. Cieszę się, że zaglądasz na bloga, i że czasem trafisz na nim na coś wartościowego. 🙂

  9. Tutaj widzę jeden słaby punkt analizy – pytanie brzmiało o branie udziału w zawodach, a nie starcie na maksa. Wg mnie już 6 startów na maxa to dużo, a raczej – to już nie będą starty na potencjalnego maxa. Co nie przeszkadza brać udziału w zawodach.

    1. No tak, muszę przyznać rację.
      Z kolei takie sformułowanie pytania mówi dużo autorze, że podszedł do zagadnienia zero-jedynkowo. Oczywiście może i zapewne ma często miejsce sytuacja, o której wspominasz.

  10. Heh, no takiej odpowiedzi się Karol nie spodziewałem :).
    Potencjalnie mogło w ten sposób na blog trafić ok. 30 osób. Elitarne grono ;).

  11. O Twoim blogu dowiedziałem się od znajomego, a po przeczytaniu kilku wpisów, czyli około po 1 godzinie od pierwszego wejścia na blog zdecydowałem się do Ciebie odezwać z prośbą o kierowanie moim treningiem.

Skomentuj Karol Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *