Życie na krawędzi – Fot. Marta Daszczyk – Wpadło mi w oko
Projekt „Stworzyć biegacza” – czyli plan zrobienia z niebiegającej Asi, dobrej zawodniczki. O projekcie i jego kolejnych etapach możesz przeczytać tutaj:
„Ból to słabość opuszczająca ciało”
Długo zastanawiałem się, jaki cytat wybrać na podtytuł relacji z bieżącego treningu Asi. Padło na wersję z patosem w tle — bo nie jest dobrze, ale podobno nie jest też źle.
W ostatnim wpisie o treningu Asi analizowaliśmy sytuację, w której bohaterka projektu mimo miesiąca treningu, nie zanotowała postępu w starcie kontrolnym. Chętnych zapoznania się z tym wpisem odsyłam do pozycji nr 3 na liście u góry artykułu. Od tamtego momentu minął prawie miesiąc, choć wydaje mi się, że zleciało maksymalnie 5 minut — tyle się ostatnio u nas dzieje. Pisząc, że: „tyle się dzieje” nie mam na myśli, tylko pozytywnych wieści. Od 20 grudnia, aż do końca roku Asia trenowała na pół gwizdka. Broń Boże nie piszę o poziomie zaangażowania, ponieważ tego Asi nie brakuje i pewnie nigdy nie zabraknie. Trening na pół gwizdka stał się konsekwencją stanu zdrowotnego początkującej biegaczki. W okolicy świąt Asia zaczęła narzekać na drobne bóle w okolicy kolana, nie były one natarczywe, ale zdecydowanie upierdliwe. Przynajmniej tak odebrałem komunikat o tych dolegliwościach od Asi. Zaistniała sytuacja zmusiła nas do obniżenia obciążenia treningowego. Niestety bezskutecznie.
Asia na samozwańczym treningu
Istnienie tego akapitu może spowodować niezły zgrzyt w naszym domu, ale projekt ma mieć 100% transparentności, nawet jeżeli będzie to grozić zerwaniem zaręczyn. 😉 W samej końcówce roku — mimo mojego zalecenia o niepodejmowaniu żadnej aktywności do czasu poprawy sytuacji z nogą, Asia postanowiła pójść sprawdzić „jak czuć kolano”. Efektem tej sytuacji było ostatecznie całkowite przerwanie treningu, ponieważ po wspomnianej jednostce, ból się nasilił i w zasadzie nie mięliśmy wybory — Asia trafiła do fizjoterapeuty.
W tym miejscu warto zastanowić się nad tym, czy mogliśmy uniknąć wspomnianej sytuacji? Początkowo sądziłem, że tak, jednak pierwsza wizyta w fizjoterapeuty rzuciła na kontuzję Asi nieco inne światło. Podobnie, jak dalsze zwlekanie i „odkładanie” problemu na później nie przyniosłoby rozwiązania. Chwilowe polepszenie sytuacji spowodowałoby tylko dalszą frustrację.
ITBS
W obecnych czasach edukować się można z wielu źródeł, jedne mają na nas większy wpływ, inne mniejszy. Faktem niezaprzeczalnym jest to, że najmocniejszy wpływ na nas samych, ma nasze własne doświadczenie. Asia po pierwszej wizycie u fizjoterapeuty dowiedziała się, że ma rotację biodra, jedną nogę krótszą od drugiej i dysfunkcję ruchu w postaci „przyblokowanego stawu” – zaznaczam, że mogę coś pomieszać. W każdym razie chodzi o dysproporcję w pracy nóg i ich obciążania. Wspomniana dysfunkcja powstała prawdopodobnie w wyniku poprzednich styczności Asi ze sportem. Natomiast w efekcie zwiększonego obciążenia bieganiem, spowodowało to pojawienie się ITBS-a, czyli fachowo: kontuzja pasma biodrowo-piszczelowego.
Sytuacja bieżąca
Obecnie sytuacja Asi wygląda w taki sposób, że obciążenia treningowe są wstrzymane, aż do momentu całkowitego zażegnania problemu — niestety. Zdrowie jest projektem ogólnożyciowym, natomiast stworzenie z Asi biegaczki, w tym kontekście — projektem jedynie doraźnym. Prognozy na najbliższe dni nie są kolorowe, stan nogi się poprawia, lecz do powrotu w pełen trening jeszcze daleka droga. Tym samym droga do szybkiego biegania Asi jest jeszcze dłuższa.
Zastanawiam się, czy z obecnej sytuacji wynika jakiś plus, poza cierpką lekcją pokory? Możliwe, ponieważ zdiagnozowane dysfunkcje aparatu ruchu dość szybko można wyeliminować i lepiej to zrobić, im człowiek jest młodszy i podatność jego ciała na zmiany strukturalne jest większa. Wyleczenie problemów teraz, da spokój w przyszłości. Choć gwarancji, że nic już „nie wyjdzie na wierzch” – nie daje.
Szlachetny kolor purpury po wizycie u fizjo
Komentarz Asi:
Do 28.12 trening szedł w zasadzie zgodnie z planem. Kilka biegów w Szklarskiej dało mi niezłego kopa energetycznego. 28.12. realizowałam zabawę biegową: 3km rozgrzewka – 15x 1’/1′ – 800m rozbiegania, odcinki wchodziły szybko (oczywiście, jak na mnie) po średnio 4:30. Przy ok. 10 okrążeniu pojawił się ból w kolanie => ale trening przecież trzeba wykonać do końca -_-’. No i mniej więcej tak się zaczęła moja przygoda z ITBSem. Piszę mniej więcej, bo okazuje się, że problemy zaczynały się już przynajmniej pół roku wcześniej przed bieganiem, ale zwyczajnie zbagatelizowałam, jakiekolwiek objawy. Ostatnie bieganie zaliczyłam 31.12. – w myśl kolejnej złotej zasady Asi => stary rok trzeba pożegnać należycie. Zaledwie kilka dni później wylądowałam już na leżance u fizjo: Relacja z pierwszej wizyty u fizjo.
No i niestety, prognoza jest taka, że póki co mam siedzieć na tyłku aż do całkowitego wyleczenia nogi. Ledwie daję radę psychicznie i podejrzewam, że nie tylko ja – Trenerzu ze mną też ;p. Projekt: Stworzyć Biegacza jest jak najbardziej aktualny, tylko chwilowo bez progresu treningowego. Jednak zdradzę Wam w tajemnicy, że mam taki plan: jak już wrócę, to… zakumpluję się z tym bieganiem! Co mi tam, a niech MA!
Z pozdrowieniami,
zdesperowana, obolała Dżoł!
P.S
Czytelnik tego tekstu z pewnością może czuć się rozczarowany moim stonowanym podejściem do zaistniałej sytuacji. Uwierzcie jednak, że cierpię podwójnie, a może i potrójnie — jako partner, trener i kibic poczynań Asi.
Heja. Ja również mam problem z ITBS i od kilku lat muszę się bardzo regularnie rozciągać i rolować – inaczej daje o sobie znać. Z perspektywy czasu uważam, że można się do tego przyzwyczaić, że bieganie to w gruncie rzeczy nie tylko bieganie, ale trening całego ciała i tak należy na to patrzeć. A niestety zawsze szwankuje najsłabsze ogniwo. Powodzenia i głowa do góry, będzie dobrze 🙂 ps. bez stresu, zdrowie jest ważniejsze, a cele można odłożyć na jesień. ps. 2 też uważam, że fizjo mają coś z sadystów:):)
Dzięki za komentarz, w imieniu Asi napiszę, że to pokrzepiające. I również Tobie, zdrowia życzymy. 🙂