Przejdź do treści

Pakt ambicji z lenistwem

Potrzebuję zmiany u fundamentów. Projekt „140 minut” w maratonie rozpocząłem 7 lat temu – „Sam nie wiem kiedy minęło tyle czasu” – mógłbym rzec. Pokonałem naprawdę długą drogę – od momentu głupkowatego zakładu, na ławce w parku, w stylu: Ja nie przebiegnę w 2:20 maratonu?! – przez tysiące minut cierpienia poza strefą komfortu, która zaczynała się kiedyś w okolicy tempa 5:00 – aż do maratonu przebiegniętego w 2:28:, który jak na zbudowaną wówczas dyspozycję, średnio mnie satysfakcjonował. Pi razy drzwi – 35 tys. kilometrów w nogach.

Po tych 7 latach stwierdzam, że jestem zmęczony. Fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Żyję, a w zasadzie żyjemy z Asią w takim tempie, w jakim tabun Kenijczyków mija kibiców na ostatnich metrach wyścigu. Złapałem kontuzję, która przekreśliła wiosenne starty, równe 2 miesiące temu. Mimo, że od miesiąca mógłbym być w pełnym gazie i wracać do dyspozycji sprzed kontuzji, to wolę powiedzieć sam do siebie: Od jutra, dzisiaj jeszcze odpuszczę. Jutro natomiast ciągle się oddala, ponieważ liczba i skala wyzwań poza sportowych w moim życiu ciągle rośnie i skutecznie usprawiedliwia moje sportowe lenistwo. Z drugiej strony z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy robiłem rozbiegania w tempie 4:00 o 6 nad ranem, ziewając przy tym ostentacyjnie.

Zacząłem się zastanawiać dlaczego kiedyś mi się tak bardzo chciało, a teraz mam z tym taki problem… i doszedłem do wniosku, że po prostu kolejne 4 miesiące ostrej jazdy bez trzymanki na treningach, po to żeby przesunąć się w maratonie o kolejne 60 sekund, to masochizm. W zasadzie można to nazwać paradoksem, bo żeby pobiec 140 minut w maratonie, muszę przejść jeszcze przez dwa, może trzy, poziomy wynikowe – złamać 2:25, później 2:22 i wreszcie zaatakować 140 minut. O ile finał tej drogi jest dla mnie wciąż interesujący, to najzwyczajniej w świecie nie chce mi się przechodzić przez etapy pośrednie, a te niestety są nieuniknione.

W związku z powyższym, pozstanowiłem nieco przeprogramować plan na ten rok. Potrzebuję naprawdę silnego zastrzyku motywacji do treningu – strzału adrenaliny prosto w żyłę. Czegoś takiego co powoduje, że mimo zmęczenia nie możesz zasnąć, ponieważ wszystkie wątki w Twojej głowie i tak doprowadzą Cię do tego biegowego wyzwania.

Postanowiłem, że w tym roku albo nie pobiegnę maratonu wcale, albo zrobię to jako element porównawczy, w celu sprawdzenia formy przed innym biegiem. Chwilę mi zajęło zanim znalazłem bieg, który podnosi mi tętno mocniej niż dwustu metrowa przebieżka i jestem przekonany, że będzie to ciekawe doświadczenie.

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami,
Żyje księżniczka z siedmioma krasnalami,
Posłaniec wieść w siedmiomilowych butach niesie,
że ważny bieg się odbywa w tym lesie.

Siedem powodów do udziału wymienia,
choć zastrzega – siedem treningów formy nie zmienia!
Mimo, że cudów świat siedem nosi,
to nieprzygotowany biegacz, o kłopoty się prosi!

Myślę wciąż o tym wydarzeniu,
i nie mogę oprzeć się wrażeniu,
że nie przypadkiem siedem kręgów jest piekielnych,
a finiszerów uważa się za ludzi dzielnych.

Nikt bowiem wątpliwości nie podnosi,
że na kryniczny deptak wbiegają tylko herosi.

 

Tak, w tym roku postanowiłem wystartować w Biegu 7 Dolin na dystansie 100 km. Dam z siebie wszystko, by móc zaprezentować się z jak najlepszej strony. Pisząc to, mam wrażenie, że tysiące mrówek przebiega po moim ciele – najzwyczjniej w świcie mam ciary, a takich właśnie „ciar” potrzebuję teraz w bieganiu.

13 komentarzy do “Pakt ambicji z lenistwem”

  1. Maciek OtoKotPortofinoWloclawek

    Rozumiem cię Andrzej, ja na ten rok zaplanowałem „tylko” złamanie 80 min w półmaratonie i prawie mi się udało w Warszawie nabiegalem 1:20:38 czyli pół roku wcześniej niż planowałem więc mam niedosyt i zastanawiam się nad przesunięciem granicy na 1:18:00 teraz żeby się zmotywować. W przeciwnym razie mógłbym już sobie bieganie na ten rok odpuścić. Motywacja!!!!!!

    1. No pewnie, że powinieneś przesunąć na 1:18. Te 40 sekund to loteryjna sprawa, a z pewnością jeszcze się podciągniesz treningowo. Powodzenia!

  2. Andrzeju, jeśli codzienność Cię przerasta, pamiętaj, że pewnego dnia pojawi się w Waszym życiu ktoś trzeci, może i czwarty i ta codzienność, która wtedy nadejdzie będzie czymś pięknym, ale zupełnie nieporównywalnym do dnia dzisiejszego…
    Do tego momentu zrób dla siebie jak najwięcej. Teraz.

    1. Start w Wingsie na miejsce między 2 a ostatnim mało mnie interesuje. Byłem, zobaczyłem z czym się to je, zdobyłem cenne doświadczenie i wystarczy. Na Wingsa jeszcze pewnie wrócę, ale jak będę mógł wnieść jakąś wartość do rywalizacji czołówki. W tej chwili nie było szans żeby zdążyć z porządną formą na te zawody.

  3. Andrzeju jestem przekonany ze 140 jest w Twoim zasięgu, choć psychicznie pewnie jest trochę jak K2 zimą. Tyle przeszedłeś aby być tam gdzie jesteś jako biegacz amator jest już teraz niesamowite. Nowe wyzwanie moze być dobrym pomysłem i odskocznią od rutyny (podobno co 7 lat trzeba coś zmienić w życiu). Mam nadzieje ze jednak wrócisz za rok silniejszy 🙂

Skomentuj Przemek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *