Przejdź do treści

Gossip runner – plotki we wrocławskim świecie biegowym

Właśnie poczułem się jak więzień… Nie z powodu fizycznego ograniczenia mojego ciała, lecz z błahej przyczyny, jaką jest ograniczenie „słowa pisanego”. Z moich obserwacji wynika, że tekst, który wzbudza zainteresowanie i jednocześnie nie męczy czytelnika, powinien zawierać między 600 a 800 wyrazów. Niby dużo, ale kończąc to zdanie mam ich już 54 (spokojnie, sam tego nie liczę :)).

Dokładnie z tego powodu czuję się uciemiężony. Obserwując lokalne środowisko biegowe, głowa aż huczy od refleksji na pewne tematy, którymi mógłbym karmić czytelników każdego poranka, bo jak powszechnie wiadomo – śniadanie, jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Niestety, podobnie jak podczas zawodów, tak i w życiu codziennym nie zawsze udaje się wygrać walkę z uciekającym czasem. Kończąc wylewanie żali, kolejne 782 wyrazy, począwszy od akapitu poniżej, to skrypt ostatnich wydarzeń z biegowego życia. Uznałem, że miło będzie wspomnieć co słychać w biegowym Wrocławiu.

#wroclawskieiten
Sprawdziłem z ciekawości ranking polskich maratończyków za 2016 rok i okazało się, że byłem 23. personą w naszym kraju (zarówno wśród tych z licencjami, jak i bez). O tym, że to nieco żenujące pod kątem profesjonalizacji sportu w Polsce podyskutujemy innym razem. Mamy zatem 22 gości, którzy pobiegli szybciej w ubiegłym roku – statystycznie 1,37 biegowego kozaka na całe województwo.

Trudno zatem przełknąć gorzki fakt, że w 2016 roku nie byłem nawet najlepszym maratończykiem na osiedlu :). Okazuje się bowiem, że 500 metrów w linii prostej od mojego mieszkania, w którym powstaje ten wpis, mieszka gość, który w tym samym rankingu znajduje się na pozycji 21. Mowa oczywiście o Grześku Gronostaju – od pewnego czasu mój treningowy kompan. Taka anomalia geo-biegowa, to jeszcze nic. Wraz z nadejściem wiosny, nadeszła również niespodzianka – do klatki obok wprowadził się Jacek Sobas. Dla formalności dodam, że półmaraton biega poniżej 1:12, a PB z dychy to 32:00 :). Prawda jest taka, że jak planujesz bieg ciągły – 10 km w tempie 3:25 i masz do tego treningu gotowych 2 kompanów treningowych, którzy razem z Tobą rozpoczną trening o 5:30 bladym świtem – jesteś szczęściarzem. W tym momencie skala niezwykłości przypadku sięga zenitu, ponieważ po okresie zmagania się z kontuzją, do najwyższej dyspozycji wrócił Adam Putyra (m. in. HM w 1:09:17 i M w 2:27), który bardzo często realizuje treningi razem z naszą osiedlową bandą.

Powinienem napisać, że dzięki wspólnej filozofii treningowej i determinacji w uzyskiwaniu jak najlepszych wyników, stworzyliśmy jedyną taką drużynę biegową! :). Jednak prawda jest taka, że w tak doborowym gronie po prostu nie mieliśmy wyboru – drużyna stworzyła się sama. Nikt się głębiej nie zastanawiał nad względami ideologicznymi, zwyczajnie – jest dobra paczka do treningu, to trenujemy. W pewnym momencie Jacek opisał kilka jednostek wykonanych na naszym osiedlu, dopisując '#wroclawskieiten’ i machina ruszyła. Zbliżał się Nocny Półmaraton Wrocław – wygraliśmy klasyfikację drużynową, przy okazji prezentując klubowe koszulki i oryginalną grafiką naszego teamu. Tak oto mimo chodem projekt Wrocławskiego Iten zaczął się rozrastać, o czym wkrótce z pewnością napiszę.


Strój startowy 2017 w fazie dogrywania projektu 🙂

Bieg dla Poli – 19.08.2017
Od hasztagu „Wrocławskie Iten” do dnia, w którym dotarło do nas pytanie, czy pomożemy w organizacji charytatywnego biegu jako drużyna, minęły ok. 2 miesiące. Wątpliwości nie miał żaden z nas. Dodatkowo dwa miesiące tajnej działalności utwierdziły nas w przekonaniu, że nasze doświadczenie jest bezcenne dla powodzenia każdej misji. Naturalnie żartuję, bo nikt z naszej paczki nie miał nigdy nic wspólnego z organizacją biegu. Na szczęście okazało się, że kluczowym czynnikiem powodzenia są chęci, wszystkiego innego można się nauczyć. W ten oto sposób pod sztandarem: „Bieg dla Poli – kilometry pomocy”, udało się zorganizować naprawdę fajne zawody. Na dystans 5 kilometrów zapisało się ponad 500 osób! Muszę jeszcze dodać, że nasz nakład sił był niewielki w stosunku do pracy wykonanej przez głowę projektu – Grzegorza Tuszkanowa oraz pozostałe osoby wspierające projekt: znajomych, rodziny, wolontariuszy i wiele innych osób, które pomogły nam w odniesieniu sukcesu.


Zaraz wystartują, chociaż na nogach od 5:00 szwendali się z taśmą po lesie, znakując trasę zawodów 🙂

Biegowa pralka
Nie przypadkowo połączyłem te dwa słowa w jeden zwrot. Dzień zaczynam od treningu z Wrocławskim Iten. Pakując się do pracy, zabieram ze sobą strój sportowy, ponieważ po wyjściu z biura jadę od razu do Parku Grabiszyńskiego prowadzić zajęcia zorganizowane z grupą biegową albo na stadion lekkoatletyczny, gdzie również spotykam się z biegaczami. Poniedziałkowe popołudnia mam wolne, więc wykorzystuję je na dodatkowy trening w okresie najintensywniejszej pracy nad formą. Zostają zatem piątkowe popołudnia i weekendy. Odejmując kilka do kilkunastu godzin pracy nad indywidualnymi planami treningowymi, które rozpisuję, wychodzi że Asia to złota narzeczona, a blog to świetna odskocznia od codziennego wyścigu. Na całe szczęście, są jeszcze wieczory i można wtedy spokojnie przeczytać co dzieje się w świecie biegowego wyczynu.

A teraz puenta.

Stoję w kolejce na poczcie, przede mną stoi gość, który nagle się obraca i na mój widok, nieco zaskoczony mówi:
ooo, to Pan, jak poszedł dzisiejszy trening?
Kompletnie nie spodziewałem się takiego pytania, więc odpowiedziałem tylko, że zgodnie z planem. Gość się uśmiechnął i poszedł załatwiać swoje sprawy. Wychodząc, wrócił do mnie i rzucił coś w stylu:
bo wie Pan… ja sprzedaję pralki – nie wiedziałem – i odkąd biegam, to zupełnie inaczej rozmawiam o pralkach z klientami. Przecież tyle tego prania się produkuje przez bieganie?! Zresztą, Pan wie pewnie najlepiej, już Pana widziałem chyba w każdym wrocławskim parku podczas treningu…
Nieznajomy dokończył krótki wykład o pralkach i wyszedł, pozostawiając mnie z refleksją, że już chyba trochę za dużo tego biegania, skoro obca osoba poznaje mnie i łączy moją osobę z bieganie, a to natomiast z pralkami. 🙂 No, ale do diaska, lubię takie życie! 😉

P.S. Spostrzegawczego Pana serdecznie pozdrawiam!

6 komentarzy do “Gossip runner – plotki we wrocławskim świecie biegowym”

  1. Dzięki za organizację sobotniego biegu 😉 Z wpisami widać jest analogicznie jak z posiłkiem, lepiej częściej, ale w mniejszych porcjach 😉 Pozdrowienia

    1. Zgadza się, że z wpisami jak z jedzeniem… jak jesteś zapracowany, to przypominasz sobie o obiedzie w porze kolacji ;).

      Choć reguła mniej a częściej jest uniwersalna w wielu obszarach życia 🙂

    1. „struj” jest to błędny zapis wyrazu, który powinien wyglądać tak -> strój. Błąd został poprawiony. Dzięki za zwrócenie uwagi.

  2. Można mydlić oczy pralkami i organizacją zawodów (szacunek) ale jeśli poświęca się tyle czasu na trening i nie jest się nawet maratońskim królem podwórka to chyba czas przemyśleć pewne sportowe wybory…

Skomentuj Bart Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *