Syndrom XXI wieku – permanentny brak czasu
Dostrzegłem przed chwilą pewien wspólny element, między tempem współczesnego życia a naszym tempem maratońskim (w sensie typowo biegowym – czyli prędkością jaką jesteśmy w stanie utrzymać podczas maratonu). Za każdym razem, gdy przygotowuję się do maratonu, przez cały okres treningu towarzyszy mi jedna myśl: „Przecież utrzymanie tego tempa na odcinku 42 kilometrów jest niemożliwe…!”.
Później jest strat na królewskim dystansie i jakoś się jednak udaje. Czyli coś co było naszym sufitem, staje się podłogą, po której twardo stąpamy.
I gdzie tu wspólny element z życiem? A no, w tempie właśnie. Jak się człowiekowi zaczyna wydawać, że jest mistrzem ogarniania wszystkiego i wszędzie, pojawia się kolejna rzecz rozpychająca się łokciami w codziennym grafiku. I wtedy zjawia się Ona – myśl o tym, że tego tempa już nie wytrzymam.
Mija jakiś czas i okazuje się, że znowu wszystko ogarniamy, znowu wszystko jest pod kontrolą, a tempo, które nas przerażało jest teraz czymś normalnym, czymś co nie powoduje nawet najmniejszego wzruszenia.
Pofilozofowałem, a teraz do konkretów.
Sporo się u mnie dzieje w ostatnim czasie. Dzieląc te wszystkie wydarzenia na dwie grupy: obowiązki i przyjemności, tych pierwszych zdecydowanie przybyło. Niestety kosztem tych drugich, co w konsekwencji odbiło się na liczbie wpisów na blogu. Hierarchia moich zajawek jest taka, że gdy dysponuję już wolnym czasem, to zawsze wybieram bieganie :).
Życiowa linia wsparcia – Asia ma!
Mało jest biegów, na których można mnie spotkać, a nieopodal nie będzie mojej narzeczonej, polującej z aparatem na jak najlepszy kadr, przy okazji trzymającej żele energetyczne i pokrzykującej, żebym nie zapomniał ubrać kompresji. Asia jest moim całym sportowym sztabem. Planuje, ustala, kibicuje, wspiera, puka się po czole, pociesza i gani. Ja biegnę po trasie, ale tak naprawdę wynik na mecie, to nasze wspólne zaangażowanie.
Nie muszę chyba dodawać, że staram się to wsparcie odwzajemnić. Ostatnio przytrafił nam się taki czas, że miałem wyjątkowe pole do popisu. Asia musiała naprostować sprawy zdrowotne i bieganie zeszło nieco na bok. W każdym razie już niedługo najlepszy support na świecie, znów będzie mógł poganiać mnie na treningu – przynajmniej tak zapowiada ;).
fot. Damian Jóźwiak – https://web.facebook.com/Kreatywne-studio-fotografii-Damian-J%C3%B3%C5%BAwiak-179289142139263/?ref=page_internal
Zmiana miejsca zamieszkania
Ta myśl kołatała nam się po głowie już od jakiegoś czasu, ale sprawa była odkładana na „lepszy moment”. Lepszy moment w końcu zrobił się niecierpliwy i postanowił sam po nas przyjść. W piątek SMS od znajomego, czy nie mamy kogoś do polecenia, bo wynajmuje mieszkanie, w sobotę oglądanie potencjalnego lokum, w niedzielę decyzja – przenosimy się! W ten oto sposób opuściłem 30 metrów kwadratowych w ścisłym centrum Wrocławia, na rzecz większej przestrzeni i komfortu na przedmieściach stolicy Dolnego Śląska.
Rozwój zawodowy
Wygląda na to, że ktoś tam na górze wcisnął nad moją osobą przycisk „F5”. Nowe mieszkanie i prostowanie spraw zdrowotnych Asi okazały się przygrywką do następnych zmian. Od listopada podejmuję współpracę z nowym pracodawcą. Charakter i kaliber pracy zdecydowanie inny. Będzie o czym pisać w najbliższym czasie.
Oczywiście to najpoważniejsze sprawy, bo innych drobniejszych też się nazbierało sporo.
Udało mi się na szczęście w tym wszystkim znaleźć nieco czasu na trening, tak aby forma całkowicie nie uciekła. Kilometraż i jakość treningów straciły trochę na impecie, za to waga wręcz odwrotnie – wystrzeliła w górę. Mimo wszystko myślę, że taki okres przekierowania uwagi na sprawy bez wątpienia ważniejsze od biegania, może wyjść ostatecznie na dobre.
W najbliższym czasie mam zamiar wystartować w 2-3 lokalnych biegach i sprawdzić jak mój organizm radzi sobie w 'bezformiu’ :). Później chwila odpoczynku i zacznę po raz kolejny w życiu martwić się, że: „Tego tempa na wiosennym maratonie nie wytrzymam! Niemożliwe!”. A pół roku później postaram się zaskoczyć samego siebie :).
Hej!
Świetnie piszesz, a te filozofowanie z początku to w ogóle w punkt 😉
Już myślałem, że gdzieś przepadłeś, długo nie było żadnych postów, ale jednak żyjesz i startujesz.
No dobra, starczy tej wazelinki.
Powodzenia na CT!
No żyje, żyje.
Trochę wazeliny się przyda, żeby obeszło się bez obtarć 😉
Ciągły rozwój biegowy jest bardzo istotny i składa się na niego wiele czynników. Przede wszystkim mocne dążenie do samorealizacji, chęć osiągania celów i spełnianie wyzwań. Bardzo fajny materiał, dobrze się czyta. Bieganie to wspaniała pasja. Pozdrawiam, Kamil 🙂