2 tygodnie temu, podczas imprezy biegowej Poland Business Run, miałem okazję zbadać poziom tkanki tłuszczowej w swoim organizmie (od razu wyjaśnię, że nie startowałem tego dnia w zawodach, byłem tam ze względów zawodowych). Badanie wykonywała wrocławska sieć siłowni: Fitness Academy.
Jak na warunki polowe, obsługa była bardzo profesjonalna. Dokładny instruktarz, wstęp teoretyczny oraz przebieg badania robiły dobre wrażenie. Zresztą spodziewałem się tego, ponieważ w okresie jesienno-zimowym jestem stałym bywalcem w klubach Fitness Academy. Zawsze byłem zadowolony z ich usług – oni z mojej obecności mniej, bo załatwiłem im poprzedniej zimy 3 bieżnie. W każdym razie, podejście do klienta i sposób badania zachęcały do poddania się osądowi.
Osobiście nie przepadam za takimi rewelacjami i unikam pomiarów, jeżeli wcześniej nie zapoznałem się dogłębnie z tematem. Tym razem jednak dałem się skusić. Moment był bardzo dobry, ponieważ wypadało równe 7 dni do maratonem, więc skład mojego ciała był najbliższy temu, co w dniu startu chcę osiągnąć.
Pomiar wyglądał następująco:
Stawałem na boso, na maszynie przypominającej elektroniczną wagę. Pod stopami znajdowały się metalowe płytki, które bezpośrednio stykały się ze skórą. Przed oczami miałem wyświetlacz z dwoma uchwytami na dłonie. Zgodnie z instrukcją chwytałem je w odpowiednim momencie, czekałem kilkanaście sekund… i już.
Po chwili na wyświetlaczu pokazały się moje wyniki. Badanie opierało się na przepływie impulsu elektrycznego przez ciało (tak to przynajmniej zrozumiałem).
Im wyższy poziom tkanki tłuszczonej tym impuls przepływa wolniej, ponieważ mięśnie mają lepsze przewodnictwo. Od wyniku odlicza się ciężar kośćca i narządów wewnętrznych, które ustala się według wzoru uwzględniającego wiek, wagę i wzrost.
Czyli jednak sporo rzeczy w takim badaniu, jest stwierdzanych „mniej więcej”. Załóżmy jednak, że na nasze potrzeby taki pomiar wystarcza.
Moje wyniki:
masa ciała – 64,3 kg (w ubraniu, po śniadaniu – możliwe. Rano na czczo miałem 63,2);
nawodnienie – 70% (podobno wysoki poziom – możliwe. Zawsze staram się uzupełniać płyny);
tkanka tłuszczowa – 2,5%, czyli 1,6 kg tłuszczu.
Model, na którym poddałem się ocenie wyglądał bardzo podobnie.
Ten wynik uważam za niemożliwy. Zabawne w całej sytuacji było to, że osoba która była badana przede mną miała 10% i zostało to skwitowane przez prowadzącego, słowami: „Należy uważać, poniżej 8% zaczyna się łapać wszystkie choroby świata”. 🙂
Taki wynik zmotywował mnie do odświeżenia wiedzy z antropometrii (tak, miałem taki dziwny przedmiot na studiach). Norma dla mojego przedziału wiekowego faktycznie zaczyna się od 10%, ale dotyczy ona osób nie trenujących. Dla sportowców progi wyglądają zupełnie inaczej. W zasadzie ze źródeł, do których się dokopałem waha się między 5 a 8%. Niekiedy, zdarza się mniej, ale 5 % przyjmuje się za granicę bezpieczeństwa.
Uznałem zatem, że pomiar z pewnością jest błędny, ponieważ sam kilkukrotnie byłem bardziej „wyżyłowany” przed zawodami. Oznaczałby to, że miałem poziom tłuszczu niższy niż 2 %, a to już z pewnością nie obeszłoby się bez kłopotów zdrowotnych.
Maj 2014. Jeżeli teraz miałem 2,5 % tłuszczu, to wówczas musiałem być na minusie :D. Swoją drogą byłem ubrany w dwa polary, a przed startem rozgrzewałem się w rękawiczkach.
Poszperałem dalej i poczytałem opinie na temat różnych metod mierzenia tkanki tłuszczowej.
Sposoby pomiaru:
- Waga z przewodnictwem elektrycznym
Bardzo skrajne opinie. Podobno zależy od klasy sprzętu i jego ceny. Rzekomo tańsze wersje nie wysyłają żadnego impulsu, tylko obliczają ilość tłuszczu na podstawie algorytmu. Być może byłem badany takim właśnie sprzętem. - Pomiar za pomocą podczerwieni
Raczej odradzam. Duży błąd pomiarowy, ponieważ bazuje na założeniu, że sprawdzony poziom tkanki tłuszczowej na ramieniu (punkt pomiaru) odpowiada ogólnemu poziomowi w organizmie. - Pomiar na podstawie wyporności ciała w wodzie
Wysoki poziom precyzji. Natomiast nie oszukujmy się, bez laboratorium i jakiegoś speca tego nie sprawdzimy. W dużym skrócie, tłuszcz ma mniejszą gęstość niż woda i jest bardziej wyporny, więc porównuje się wagę delikwenta przed i po zanurzeniu. - Metoda obrazkowa
W zasadzie może służyć bardziej do ogólnej orientacji, bo pomiar jest wzrokowy, ale jest niewątpliwie łatwa i szybka do przeprowadzenia. Porównujemy obrazki osób z różnymi poziomami tkanki tłuszczowej i stwierdzamy, do kogo nam najbliżej. - Pomiary fałdów skórno-tłuszczowych
Według mnie najlepsza metoda. Łatwa i powtarzalna. Mierzymy za pomocą fałdomierza (lub suwmiarki) grubość warstwy skóry i tłuszczu w wybranych miejscach na ciele, a następnie podstawiamy do odpowiedniego wzoru i otrzymujmy wynik końcowy. - Sekcja zwłok 🙂
Najprecyzyjniejsza metoda pomiarowa. Problem polega na tym, że wynik raczej będzie dla nas nieistotny.
Po domowych poprawkach w pomiarach uzyskałem wynik na poziomie 6% i sądzę, że leży on znacznie bliżej prawdy, niż wynik uzyskany w pomiarze na kosmicznej wadze.
A to chyba najchudszy biegacz ze światowej elity – Asbel Kiprop PB 1500 m – 3:26:69.
Wzrost 188 cm, waga 62 kg.
fotografia ze strony all-athletics.com
Zapomniałeś o najdokładniejszej metodzie za pomocą tomografu komputerowego, ta metoda jest dosyć kosztowna, ale nie trzeba umierać 😉
No tak, przyznaję rację. Choć nie znam nikogo kto zdecydowałby się na tak zaawansowane badanie poziomu tkanki tłuszczowej.
Andrzej, na mecie bierzemy tylko jeden medal, tak aby starczyło dla wszystkich 😉
Nie podbierałem, po prostu ktoś mnie w końcu docenił 😀
A poważnie, to zdarzył mi się bieg, gdzie dostałem medal za klasyfikacje: OPEN, wiekową i za ukończenie. 🙂
Takie wagi to rzeczywiście wróżenie z fusów. Mój mąż był ważony na podobno bardzo profesjonalnej wadze w ramach badań wpływu diety wegetariańskiej/wegańskiej na sporty wytrzymałościowe. Badanie w Warszawie w szpitalu na Solcu. On permanentna waga startowa bez żadnych problemów (184cm, 68-66kg w zwykłym treningu, a w mocnym oczywiście mniej) a pomiar tłuszczu wykazał ,,,, 20%!!!! Oczywiście badający widząc budowę ciała od razu stwierdził, ze to przecież nie możliwe, tym bardziej, że bezpośrednio przed badany był chłopak z brzuszkiem i jego wynik to 5%. Paranoja. O dziwo mamy podobną wagę w wersji mini no name w domu i wydaje się pokazywać w miarę rzeczywiste wartości. Nie wiem od czego to zależy
Właśnie dlatego unikam zazwyczaj różnych, dziwnych pomiarów. Nie ma się co denerwować cyframi.
Mam podobne odczucia co do wag z przewodnictwem elektrycznym (bioimpedancyjnych). Ale jeśli mamy możliwość korzystania z tej samej wagi kilkukrotnie to są one świetne do obserwowania zmian, tendencji. Ja sam zrobiłem 4 pomiary na jednej wadze i starałem się robić je zawsze w tych samych warunkach. Tuż przed ważnym startem miałem 6.4% tłuszczu, a w luźniejszym okresie 8.9%, więc wszystko się zgadzało.
Też uważam, że najlepszy jest fałdomierz. A jak chcemy obserwować zmiany (nie pomiar tłuszczy) to mierzenie obwodów i zdjęcia.
Chociaż i tak najlepszym pomiarem tłuszczu są nasze babcie i ciocie 😀 Jak słyszę „Piotrek, trochę się zaokrągliłeś” to znak, że czas wrócić do mocniejszych treningów 😉
Ostatni pomiar podoba mi się najbardziej! Zgadzam się w 100% 🙂
Jaki masz wzrost? bo widzę waga podobna ja przy 171 cm waga 63,5 miałem 9,8% tkanki zmierzone w sportlabie na profsjonalnym niby sprzecie i teraz patrze tylko na wage jak mam podobna to pewnie i tkanka ma tyle samo, odstepstwa od tego duze nie beda.
Mój wzrost to 180 cm. Myślę, że sportlab można zaufać. Jak masz podobne obciążenia treningowe, to prawdopodobnie będzie tak jak wspominasz, czyli przy stałej wadze poziom tkanki tłuszczowej niewiele się zmieni.