Ostatnie dni wakacji za nami, a to oznacza, że nadeszła pora na sierpniowe podsumowanie mojego treningu. Zestawienie minionego miesiąca jest wyjątkowo ciekawe ze względu na fakt, że był to okres poprzedzający start w Maratonie Wrocławskim, który zbliża się wielkimi krokami. Nie powinno zatem dziwić, że ilość kilometrów, które mam przebiegnięte w ostatnim czasie jest rekordowa. Co więcej, mocno wyśrubowałem średnie tempo rozbiegań, a wszystko to zaowocowało sporym przyrostem formy – to lubię! 🙂
Z treningowego punktu widzenia, analizę sierpnia muszę rozbić na dwa okresy: od 1 do 16 dnia miesiąca oraz na czas między 17 a 31 sierpnia. Wszystko dlatego, że od połowy miesiąca byłem na urlopie, który w moim przypadku (jak się pewnie domyślacie) przypominał obóz biegowy. 🙂
1 – 16 sierpnia
Poprzedni miesiąc skończyłem dosyć spokojnie, dlatego początek sierpnia był dla mnie bardzo pracowity. W ciągu 16 dni wykonałem:
- 4 długie wybiegania -> kolejno 33, 33, 26 i 34 kilometry. Uwierzcie mi, że to naprawdę sporo. Pierwsze i ostatnie wybieganie, to tzw. przeze mnie „danielsowskie kombajny” – czyli początek i koniec treningu biegamy w tempie półmaratonu, a środek spokojnie. Natomiast dwa środkowe treningi, to biegi, w trakcie których na odcinku 20 kilometrów utrzymywałem prędkość o 10-15 sekund wolniejszą, niż planowane tempo maratonu (też dają w kość).
- 2 x drugi zakres -> 16 i 15 kilometrów. Poprzedzone i zakończone kilkoma spokojniejszymi kilometrami. Trzymałem tempo w okolicy 3:45/km.
- 1 x trening progowy -> Chyba najlepszy trening tego lata. Wykonałem go 9 sierpnia, a jego struktura wyglądała tak: 3 km rozgrzewki + 10 kilometrów w tempie półmaratonu + 9 km spokojnie.
Odcinek 10 kilometrów w słoneczny dzień przebiegłem w 33:47, czyli średnie tempo – 3:23. Tętno miałem jak podczas drugiego zakresu. Gdybym wiedział, że tego dnia będę miał taką moc, zapisałbym się na zawody. 🙂 - w 16 dni wyszło łącznie 21 treningów. Pod względem objętości nie miałem chyba bardziej intensywnego okresu.
tempo 3:30/km a tętno lekko powyżej 160 – liczę, że kiedyś trafię taki dzień na maratonie 🙂
17 – 31 sierpnia
17-go rano dotarliśmy z Asią do Międzywodzia (nadmorska wieś położona między Dziwnowem a Międzyzdrojami). Po nocnej podróży i mocnym treningu poprzedniego dnia nie miałem siły na nic innego jak spokojne bieganie. Wybrałem się na rozpoznanie tamtejszych ścieżek biegowych… i się zgubiłem. Po 6 kilometrach byłem wykończony, a na dodatek nie wiedziałem gdzie jestem. W końcu dotarłem do linii brzegowej, pokonując po drodze kilka płotów i ignorując zakaz wchodzenia na wydmy. To był zdecydowanie najgorszy trening tego lata. Na szczęście resztę urlopu wszystko poszło po mojej myśli i udało się wykonać:
- 19.08 -> 20 kilometrów w tym 15 km w tempie maratońskim (tempo 3:26/km) – początek nie był obiecujący, ale asysta Asi sprawiła, że trening kończyłem tempem 3:15.
- 21.08 -> 32 kilometry (ostatnie długie, trudne wybieganie przed maratonem). Bałem się tego treningu jak cholera. Zaplanowałem go specjalnie równe 3 tygodnie przed maratonem. Taki ostatni mocny szlif przed decydującymi zawodami. Plan był taki, że zaczynam spokojnymi 5 kilometrami, następnie robię 10 kilometrów w drugim zakresie i kończę 10 kilometrami w tempie maratońskim + 5 km spokojnie na rozbieganie.
Do połowy treningu trzymałem się założeń, jednak czym bliżej znajdowałem się planowanego przyśpieszenia, tym większe dopadały mnie wątpliwości, czy dam radę.
Na 16 kilometrze zmieniłem kierunek biegu i nagle poczułem ile energii zabierał mi wiatr wiejący prosto w twarz. Byłem potwornie zmęczony, ale zmusiłem się do kolejnych 10 kilometrów w tempie maratońskim, czyli tempo w okolicy 3:30. Resztę dnia wyglądałem jak zwłoki i tak się też czułem. W normalnym trybie trening – praca, nie mógłbym sobie pozwolić na taki dzień. To są biegowe walory urlopu. 🙂 - 23.08 -> Interwały 6 x 1 km z przerwą 90 sekund w truchcie. Kolejny bardzo udany trening. Połapałem najlepsze w życiu czasy na tego typu treningu: 3:07, 3:02, 2:59, 2:59, 3:00, 2:59. Nawet teraz, gdy pisze o tym treningu trudno mi w to uwierzyć. zdecydowanie była moc!
- 24.08 -> Drugi zakres 15 km. Po poprzednim dniu dość męczący.
- 28.08 -> Strat w półmaratonie. O Półmaratonie Szczecińskim, możesz przeczytać tutaj.
Jedyny trening interwałowy w całych maratońskich przygotowaniach i taki udany!
Do końca miesiąca wykonywałem już tylko spokoje treningi. Oczywiście w nieopisane dni róznież biegałem. Przeważnie raz dziennie, ale sporo bo od 16 do 20 kilometrów.
Skok formy!
Analizując sierpień w oczy rzuca się zdecydowanie drugi i trzeci tydzień treningowy. Do połowy miesiąca wykonywałem rozbiegania po 4:15, treningi tempowe po 3:40, a najszybsze interwały po 3:05. Trudno wskazać jeden dzień, ale w którymś momencie wszystkie te tempa wzrosły o ok. 15 sekund na kilometr.
Zaliczyłem rozbieganie 15 km na tętnie 143 (75% maksa) w średnim tempie 3:59! Wybieganie 26 kilometrów wykonałem w tempie 3:45 przy tętnie 152 (79% maksa)! Zmiana była tak wyraźna, że zacząłem sprawdzać czy zegarek się nie zepsuł – jest OK.
Ten gwałtowny skok formy spowodował, że nie byłem do końca zadowolony z wyniku 1:13 w półmaratonie (co za czasy) :D. No i muszę uderzyć się w pierś, że podobnie jak na wiosnę, szczyt formy przyszedł za wcześnie. Pisząc dzisiaj podsumowanie, zostaje mi tydzień do maratonu. Mam nadzieję, że coś z tej formy dowiozę na najważniejszy start jesieni.
Dla dopełnienia statystyk:
- 640 kilometrów na liczniku
- Średnie tempo biegu – 4:17
- Średnie tętno – 139
- Spalone ok. 45 tys. kalorii (szkoda, że waga tego nie potwierdza ;))
- 38 treningów w tym 12 akcentów
Aha, no i muszę dopisać, że zaczyna mnie „nosić” przed maratonem. Pomyślałem, że jak o tym wspomnę, to może trochę wyluzuję. 🙂
Andrzej, jak ustalasz swoje tętno maksymalne? Czy na przestrzeni lat zaobserwowałeś jego zmiany? Jeśli tak to jakie
Podchodzę z rezerwą do tematu tętna maksymalnego, ale mniej więcej wiem, że wynosi trochę powyżej 190 uderzeń serca. Raz na 3-4 miesiące zanotuję 192 na zawodach.
Tyle uznaję za swojego maksa i ta wartość jest w zasadzie stała od kiedy zacząłem mierzyć tętno.
Być może fizjologicznie się obniża, ale też granica tolerancji na cierpienie się przesuwa, stąd chyba ta stabilność na poziomie 192 🙂
Maraton to głównie walka z psychiką. Nasze możliwości fizyczne są dużo większe niż to co sugeruje nam organizm podczas startu, więc tak podbudowujące przygotowania są cholernie ważne. Jesteś w dobrej dyspozycji, mocny fizycznie i psychicznie, będzie znakomity wynik bez względu na warunki.
” będzie znakomity wynik bez względu na warunki ”
Napiszę dokładnie, to samo przed Twoim startem w Perth. 🙂
„zaczeło Cię nosić”. Sama prawda, strach się odezwać teraz do Ciebie. Poczekam grzecznie do następnego tygodnia 😉
Na niedzielę życzę żeby okazało się , że wszyscy meteorolodzy sie pomylili w swoich prognozach.
Nie przesadzajmy, nie jest ze mną tak źle. Odpuściłem tym razem dietę białkowo-węglowodanową, Także da się normalnie ze mną pogadać 😉
Parę dni temu pewna strona meteo wbrew powszechnej opinii zapowiedziała opady deszczu. Co prawda na drugi dzień zmienili zdanie, ale ja zrzut ekranu już wykonałem i jak będzie słonecznie i gorąco, to napiszę, że zostałem zaskoczony! Taki mam plan 😉